poniedziałek, 24 listopada 2014

20. Czysta prawda

Moje życie legło w gruzach. Nie tak to wszystko planowałam. To nie tak miało być. Zmarnowałam tyle czasu na swoją zemstę za przeszłość i szlag ją trafiło. Jaka ja byłam głupia myśląc, że mi się to uda. Nie znała tak dobrze jednak swoich przeciwników. Prawda. Zawsze dziwnie wszystko mi się udawało. To ja byłam pionkiem w ich grze. Nie oni w mojej. I w dodatku zawiodłam się na pewnej osobie, której zaufałam. Otworzyłam drzwi od mieszkania cała rozmazana. Emma siedziała na krześle. Wyglądała jakby na mnie czekała. Nic nie powiedziała gdy mnie zobaczyła. Czekała aż ja coś powiem.
- Pakuj się mieszkać u swojego kuzyna.- powiedziałam na wejściu.
- Nino.- podniosła się.- Ja cię bardzo przepraszam.
- Teraz przepraszasz, bo nie masz gdzie mieszkać i…
- Nie! Mam gdzie mieszkać.- przerwała mi.- Daj sobie tylko wytłumaczyć.
- Mam dość. Wystarczy, że wysłuchałam już twoich przyjaciół. Jednak masz jakiś przyjaciół. To dlatego miałaś taką minę gdy ci to wypomniałam.- założyłam ręce.
- Tak, to prawda. Są moimi przyjaciółmi. To ja powiedziałam im co planujesz. To ja dawałam im potrzebne informacje. Ja namówiłam koleżankę, aby wzięła Logana do biblioteki. Popsułam też wagę, bo wiedziałam, że ją weźmiesz by mu dać. Kendalla też spotkałaś dzięki mnie. Gdy wyszłaś, dałam mu znać, że ma iść na targ. Dzwoniłam do nich wtedy kiedy miałaś zamiar wybrać się do ich pracy żeby tam byli. James zawsze był w klubie po tobie. Nie zorientowałaś się? A wczoraj musiałam cię z tymi książkami przetrzymać, bo Logana nie było w bibliotece i moja koleżanka miała już tego też wszystkiego dość. I ja też grzebałam w twoim laptopie żebyś miała powód, aby odwiedzić Carlosa.
- A czemu więc pomagałaś mi?
- A mówiłam, że nie chcę? Ostrzegałam, że mi się to nie podoba. Sama chciałaś. Ja byłam przeciwna. Słuchaj…- westchnęła.- Nie miej do nas żalu. Robili to samo co ty. Jeżeli jesteś na nich, na nas wszystkich zła to na siebie też powinnaś. Jesteś taka sama i nie zaprzeczaj. Nie wiń ich jeśli sama nie uważasz siebie za winną.
- Oni narazili mnie na śmierć!- przypomniałam jej.
- A czy wysłuchałaś ich co oni mają na ten temat do powiedzienia?
- Domyślam się.
- Nie, nie domyślasz. Domniemywasz. Ale jest inaczej.
- Weź już skończ, bo mi się nie chce z tobą gadać.- wyminęłam ją.
- Kłamaliśmy wszyscy, ale od ciebie zależy czy jesteśmy kłamcami.- nie poddawała się.
- Nie rozumiem. Jak już mówiłam, pakuj się i wyjdź.- Emma poddała się i poszła do siebie. Po dziesięciu minutach wyszła zabierając na razie najpotrzebniejsze rzeczy.- Zanim wyjdę, chcę powiedzieć jedno…
- Co? Mamy cię? Ukryta kamera?- zironizowałam.- Zostałaś wkręcona?
- Nie. Chodzi o Jamesa. On naprawdę zakochał się w tobie.
- Nawet nie chce o tym słyszeć.- oparłam się o ścianę.
- Ale ty też go kochasz.- wypaliła, a mnie wmurowało na chwilę.
- No jeszcze czego?! Słyszysz co ty mówisz?- zapytałam zdenerwowana.
- Oh daj spokój! Z Jamesem było inaczej. Gdy wracałaś od niego, byłaś rozchmurzona po całym dniu. Nie denerwowałaś się tylko po jego spotkaniach. Do niego chodziłaś najczęściej, a nawet tak żeby po prostu pójść i pogadać. Możesz tłumaczyć, że to plan, ale to wykracza poza niego. Pamiętam jakim tonem mówiłaś o Kendallu, a jakim o Jamesie. I jeszcze ci się śnił. Podświadomie bałaś się tego co będzie gdy prawda wyjdzie na jaw. A najbardziej było ci żal jak mu zniszczyłaś plany. Gryzło cię sumienie.
- Ale i z tym była nieprawda. Oszukał mnie!
- Ty jego też. Jeszcze możesz to naprawić. Przyjdź do klubu o dziewiętnastej jeśli dotrze do ciebie, że miałam rację. Cześć.
- Tak się nie stanie!- zamknęłam za nią drzwi. Oparłam się o nie plecami i znów zaczęłam wylewać niekontrolowane łzy. W dodatku zaczęła wydzwaniać do mnie Amber. No jeszcze z nią nie miałam kiedy podyskutować. Miałam tego wszystkiego dość. Wyłączyłam komórkę. Niech wszyscy dadzą mi święty spokój!

Leżałam na swoim łóżku zwinięta w kłębek płacząc jak dziecko. Sama nie wiedziałam czemu ciągle tak płaczę. Do mojej głowy wdarł się James i nie chciał z niej wyjść. Wciąż pamiętam jego ostatnie słowa. Tyle kłamał to kłamał i teraz. Wszyscy kłamali. Niestety ja też. Ale mogli tak tego nie robić. Mogli się w to nie bawić, nie marnować mojego czasu. Mogli od razu powiedzieć, że koniec z tym. że wiedzą kim jestem. Miałam ochotę leżeć w tym łóżku cały dzień i słuchać smutnych piosenek.




Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było już po piętnastej. Nie chciało mi się w stawać ani nikomu otwierać. Chciałam zostać sama i użalać się nad sobą. Jednak ktoś nieustannie dobijał mi się do drzwi. Przeklęłam pod nosem, a następnie wstałam by je otworzyć. Szybko tego pożałowałam. Chciałam je zamknąć, ale zdążył wsadzić buta między drzwi a framugę.
- Zabieraj swoją girę, Schmidt. Nie chcę cię tu widzieć.- syknęłam.
- Porozmawiajmy na spokojnie.
- Myślisz, że jest jeszcze o czym?
- Proszę. Ten ostatni raz.
- Ostatni?- powtórzyłam. Zastanowiłam się na chwilę.- Masz pięć minut.- wpuściłam go do środka.- Tylko szybko. Im szybciej tym lepiej.
- Wiem, że może przepraszanie cię w tej chwili nie przyniesie mi najmniejszego sensu, ale zawsze warto spróbować. Ja wiem jak było w liceum. Teraz jak na to patrzę jest mi naprawdę wstyd za to co się wydarzyło.
- Wstyd?- przerwałam mu.- Jest ci tylko wstyd? Chciałabym uzyskać w końcu odpowiedź na swoje pytanie. Czemu się mnie tak uczepiliście?
- Nie wiem.- odpowiedział.- Po prostu nie wiem. Może to była zabawa. My byliśmy zwykłą paczką. Chcieliśmy zrobić coś szalonego. Być w centrum uwagi, być popularni. Pamiętasz ten dzień kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy?
- Wpadłeś na mnie, a potem się wydarłeś, bo niosłeś kawę.
- No właśnie. Wydarłem się i zwróciłem uwagę innych. Zebrało się mnóstwo ludu, bo zwróciłem uwagę zwykłej, szarej, niezbyt urodzajnej dziewczynie co im się spodobało. I wtedy dotarło do mnie czego chcą ludzie. Wiedziałem, że jeśli będę cię dręczyć to ja będę w centrum uwagi. Będę…
- Robiłeś to dla popularności?- znów mu przerwałam.
- Trochę mnie to zaślepiło. A potem wciągnąłem w to przyjaciół. I nie wiń ich za to. Poddali się mojej woli. Oni potem też się wkręcili. Dlatego przyszedłem też prosić cię…- urwał patrząc prosto w oczy.- Jeśli chcesz kogoś winić to tylko mnie. Ja jestem za wszystko odpowiedzialny. Nie oni. Im wybacz za to. To mnie powinnaś nienawidzić. Ale chcę żebyś wiedziała, że po tym wypadku, oprzytomniałem i chciałem to naprawić.
- Było już trochę za późno.
- Chcieliśmy się z tobą spotkać. Szczerze przeprosić, jednak ty nie chciałaś. Więc daliśmy sobie spokój. Lecz wiedz, że długo dręczyło nas poczucie winy. Od tamtego czasu odpuściliśmy sobie wyżywanie się na innych. Zmieniliśmy się od tamtego czasu.
- Wątpię w to.- założyłam ręce.
- A ja niestety nie umiem cię przekonać. -zapadła cisza.- Podziwiam cię, wiesz?
- Mnie? Za co?
- Mimo tego wszystkiego dałaś radę. Udźwignęłaś ciężar. Pokonałaś swój problem i stanęłaś na nogi. Stałaś się silniejsza niż kiedykolwiek. Śmiało osiągasz swoje cele. Ty też się sporo zmieniłaś od tamtego czasu. I wewnętrznie i zewnętrznie. James miał rację. Gdybym nie dowiedział się, że to ty, nie poznałbym cię, Nino. Wiesz, że James…
- Nie rozmawiajmy o nim.- burknęłam.
- A to czemu?- przyjrzał mi się z ciekawością.- Moje pięć minut jeszcze nie minęło. James zakochał się w tobie.
- To nieprawda.
- Prawda. Czysta prawda. Mu potem było najciężej uczestniczyć w tym wszystkim. To on od kilku dni nalegał żeby to zakończyć. Wiesz dlaczego? Bo nie chciał cię w żaden sposób zranić.
- Ale zrobił to.
- Ty też to zrobiłaś.- przypomniał.
- Ale wy o tym wiedzieliście, więc nie ucierpliliście. Za to mi się dostało już drugi raz.
- Tak myślisz? Myślisz, że on nigdy nie ucierpiał tak jak ty w żaden sposób?- zbliżył się do mnie.- To coś ci powiem. Wiesz co się wydarzyło dwudziestego lutego roku 2011?
- Nie wypominaj mi nawet tego dnia.- przypomniał mi się cały ten ból.
- Katastrofa lotnicza. Samolot z trasy Europa - USA. Twoi rodzice lecieli tym samolotem. Państwo Maslow również. Wszyscy lecieli tym samym samolotem. Wcześniej ojciec zadzwonił do Jamesa i powiedział, że spotkał twoich rodziców. Chcieli zorganizować spotkanie, na którym byłabyś ty i James razem z nami. Żeby to sobie wszystko wyjaśnić i błagać o przebaczenie, bo wasi rodzice sobie wyjaśnili kilka spraw. Chcieliśmy błagać ciebie z całego serca.- położył rękę na swoim. Czułam jak łzy spływają mi po policzku.- Ale cała ich czwórka nie dotarła tak jak cała reszta pasażerów. James umiał postawić się w twojej sytuacji. On rozumie cię najbardziej. Oboje straciliście rodziców. Mu też nie było łatwo. Ledwo zdał maturę. On cię naprawde kocha. Skoro nie chcesz przebaczyć mnie czy Loganowi, Emmie i całej reszcie, przebacz mu. Przychodzę do ciebie. On o tym nie wie. Przyszedłem, bo chcę dla niego jak najlepiej. To mój przyjaciel. Chcę żeby w końcu był szczęśliwy. Pomyśl nad tym.- nie odezwałam się. Nie wiedziałam co powiedzieć.- Dzisiaj o dziewiętnastej gramy w 2NIGHT. Po koncercie będzie czekał na ciebie. Jeśli nie przyjdziesz to da ci spokój i dostaniesz to co chcesz. Odczepi się od ciebie na zawsze.- odwrócił się i skierował do drzwi. Przy drzwiach zatrzymał się i spojrzał jeszcze raz na mnie.- Ale czy ty na pewno tego chcesz?- nie czekał na moją odpowiedź. Po prostu wyszedł. Jego pięć minut właśnie minęło.

Musiałam poważnie zastanowić się nad tym wszystkim. Po tym co powiedział mi Kendall, mam mętlik w głowie. Nie wiem co myśleć. Nie wiem co czuć. Chciałabym żeby to wszystko było tylko snem. Chciałam się obudzić z myślą, że tego nie ma i mogę zacząc zwykły dzień. Ale to działo się naprawdę. Nie mogłam siedzieć w domu. Ogarnęłam swoją twarz i wyszłam się przejść. Takich decyzji nie podejmuje się płacząc w łóżku.
Błąkałam się bez celu. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Za kwadrans kwadrans dziewiętnasta. Ścisnęłam komórkę w ręce. Iść tam czy nie iść? Wciąż się wahałam. Stałam już przed klubem. Widziałam już ten plakat tylko nie w całości. Ostatnio jak tu byłam, to jakiś mężczyzna go właśnie naklejał. Widniał na nim wielki napis Cotygodniowe występy gwiazd. Piątek, godz.19. Big Time Rush. Dalej było opis To początkujący zespół… bla bla bla. Nie chciałam dalej tego czytać. Postanowiłam wejść jednak do środka. Ich jeszcze nie było. Podeszłam do baru.
- Co za niespodzianka.- uśmiechnął się Faoli.- Dziewczyna, której nadal imienia nie znam.
- Nina. Jestem Nina.- odpowiedziałam.
- Problemy?
- Straszne.- westchnęłam.- Wiem już wszystko.
- Przykro mi. Jest mi źle z tym, że nie mogłem od razu ci powiedzieć.
- Rozumiem. Nie mogleś.- odpowiedziałam bez wyrazu.
- Wiesz prawdę, a mimo to tu jesteś.- wytarł ściereczką szklankę.
- Nie wiem czemu tu przyszłam. Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie.
- Jest jednak ktoś kto zna na nie odpowiedź.- nachylił się.- Twoje serce. Posłuchaj go a znajdziesz odpowiedź. Co ci mówi!
- Nie wiem...- szepnęłam. Po chwili rozbrzmiały oklaski. Odwróciłam się żeby zobaczyć co się dzieje. Zespół z dobrze znanych mi członków pojawił się na scenie. Nagle moje spojrzenie i Jamesa skrzyżowały się ze sobą. Uśmiechnął się, choć ja nie oddałam mu tego uśmiechu. Zaczęli śpiewać piosenkę "No idea". Wsłuchałam się w ich głos, a najbardziej jego. Nie spuszczał ze mnie wzroku przez cały czas gdy śpiewał. Nie powiem, pięknie śpiewał. Nie wiem czemu, ale popłynęła mi jedna pojedyncza łza. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na kelnera, który patrzył na mnie z ciekawością. Jego spojrzenie też chciałam uniknąć, więc schliłam głowę. Ja po prostu nie potrafię. Nie potrafię mu, im wybaczyć. Jest to zbyt głęboka rana, która potrzebuje o wiele więcej czasu żeby się zagoić. Teraz jest jeszcze świeża. Nie mogę patrzeć mu w oczy nie wspominając o tej przeszłości. Nawet jeśli bardzo bym chciała...nie potrafię. Może nie jestem na to jeszcze gotowa. To wszystko za szybko się dzieje. Zalana łzami chwyciłam szybko za torebkę i wybiegłam z klubu nie patrząc za siebie. Nie chciałam zapamiętać wyrazu jego twarzy...





Koniec opowiadania


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

B: Zrobiłam to co chciałam zrobić. Przyśnił mi się świetny sen, który zainspirował mnie do tego opowiadania. Jestem z tego bardzo zadowolona. Chciałabym bardzo podziękować Marli. Współpraca z nią była czystą przyjemnością. Marla jest po prostu świetna :*

Możecie być trochę zaskoczeni końcem. Wydaje mi się, że zostawiłam tu otwartą kompozycję. Każdy z was może sobie wyobrazić czy Nina kiedyś wybaczy Jamesowi i będą razem czy nie. Sami też musicie "domyśleć" się uczuć innych bohaterów. I tak każdy z was ma swoje własne zadowalające go zakończenie. Dziękuję wam, że tu byliście. To niezapomniana przygoda z prowadzeniem tego bloga :***

M: Wiem, że niezbyt kreatywny tytuł jak na mnie, ale ten mój dziesiejszy stan umysłu :) Ja też cieszę się z naszej współpracy. To było coś czego jeszcze nie doświadczyłam. Jest mi trochę smutno, bo to serio świetna opowieść, czyż nie? Żegnamy się z wami. Mamy nadzieję, że miło spędziliście tu czas :***