Siedziałam właśnie u Carlosa. Przyszłam do niego gdzieś po południu. Zaprosił mnie do siebie, ale kazał zaczekać w salonie i sam gdzieś poszedł. Nie wytłumaczył się gdzie. Po co ja tu przyszłam? I to sama z siebie, choć nie dzwonił? Po co się fatygowałam skoro wolałam zostać dzisiaj w domu? Pena jest uciążliwym człowiekiem. Zadaje setki pytań i chce wszystko wiedzieć. Nie wiedziałam, że jest taki wścibski. Dopiero niedawno się na nim poznałam. Czasem gubiłam się we własnych wypowiedziach. Zastanawiałam się trzy razy zanim coś odpowiem żeby nie palnąć czegoś co by mnie wydało. A może to przez tą kłótnię z Emmą nie chce mi się siedzieć w domu. W końcu się zjawił. Spojrzałam w wyświetlacz mojej komórki, aby sprawdzić godzinę, a następnie odłożyłam ją na stolik.
- Przepraszam cię, ale obiecałem, że pomogę sąsiadowi, a już trochę czasu z tym zwlekałem.- zamknął za sobą drzwi.
- Nic nie szkodzi. Chodź, usiądź obok mnie. Odpocznij.- poklepałam wolne obok siebie miejsce na kanapie. Długo nie musiała prosić.
- Będę miał jeszcze czas na odpoczynek. I jeszcze jak byłaś u mnie ostatnio pokłóciłem się z sąsiadką o jej kota. Twierdziła, że Persy cały czas był w domu. No to ja jej się pytam Skoro tak to czemu dostałem alergii? A wiesz co ona na to?
- Co takiego?
- Powiedziała, że mogłem się tu nie wprowadzać i to nie jest jej problem tylko mój. Wściekła się i warknęła, że nie pilnuje kota całą dobę i on nie jest niczemu winny. A jak mam z tym problem to balkon mam zamykać. A jeśli widzę jeszcze inny problem to mogę się spakować i wprowadzić do koleszki, który PODOBNO przychodzi tu codziennie. No akurat moi przyjaciele rzadko przychodzą do mnie, bo spotykamy się na mieście, ale…- urwał zdenerwowany.- Nie ważne. Znów niepotrzebnie się unoszę.- a przeze mnie niewinna wtedy kobieta dostała ochrzan.
- Uspokój się.- objęłam go.
- Jak mam się uspokoić jak wszystko się wali?
- Wali?- powtórzyłam.
- Ci ludzie, z którymi się umówiłem… Na to spotkanie co nie przyszedłem…- zaczął.- Pojechałem tam dzisiaj rano do nich, aby osobiście wyjaśnić sytuację.
- No i?- przyłożyłam rękę do szyi.
- No i nic z tego nie będzie. Rozmyślili się kurwa… Nawet nie chcę o tym gadać.- podniósł się.- Czym ja sobie na to zasłużyłem? Co ja takiego złego w życiu zrobiłem, że teraz mnie los każe? No co?- spojrzał na mnie pytająco. Miałam ochotę wstać i mu wygarnąć czemu na to zasługuje, ale powstrzymywałam się za wszystkich sił.- I chyba niepotrzebnie cię o to pytam.
- Tak mi przykro, Carl. schyliłam głowę.- Gdybym pewnie nie przyszła i nie utopiła ci telefonu to może jakoś dałoby rade to naprawić.
- Hej.- podniósł moją głowę i nakierował moje oczy na jego.- Nie jesteś niczemu winna. To ja zawiniłem. Mogłem zamknąć balkon. Nie byłoby tego wszystkiego. Wziąłbym normalnie telefon i pojechał. Nawet gdybyś była czemukolwiek winna to bym ci to wybaczył.
- Wybaczyłbyś mi wszystko?- dopytałam się.
- Tak. Zawsze bym ci wybaczył, ponieważ cię kocham. A gdy się komuś kocha to się mu wybacza.- no skoro ja mu nie wybaczyłam to raczej go nie kocham. Pocałowaliśmy się.
Potem przeprosiłam go i udałam się do toalety. Gdy załatwiłam swoje potrzeby, podeszłam do zlewu, aby umyć ręce. Nacisnęłam na dozownik, a na moją rękę wylało się płynne pachnące mydło. Myłam je patrząc w lustro. Patrzyłam na swoje odbicie lustrze bez powodu. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była jakby z kamienia. Miałam ochotę chlasnąć się wodą po twarzy i się obudzić. Nie, nie byłam zmęczona. Już nie tak bardzo. Chciałam przywrócić się do życia. Do normalnego życia, bez nich. Usłyszałam zza drzwi, że mój telefon dostał smsa. Wytarłam szybko ręce ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Zamarłam. Carlos trzymał moją komórkę. Gdy zorientował się, że to widzę, podniósł na mnie wzrok. Ściskał urządzenie w ręce. Zrobiło mi się sucho w gardle. Zastanawiałam się od kogo mógł przyjść sms…
- Carlos?- zrobiłam krok do przodu i wyciągnęłam rękę.- Oddaj mi telefon.
- Najpierw mi powiedz kim on jest!- podniósł głos.
- Ale kto?- Już ci rozjaśniam umysł. A może tak powtórka z wczoraj, słońce? Wiadomość od niejakiego Jamesa.- rany! Co za wpadka! Zostawiłam go na stole?! Przy Carlosie? Popierdoliło mnie kompletnie?
- To wcale nie tak!
- Tak, tak. Każdy zna ten tekst. Każdy wie co on oznacza!- zdenerwował się.- Zdradzasz mnie!
- Nie zdradzam cię. Opanuje się. Daj sobie wytłumaczyć…- zastanawiałam się tylko co mu powiedzieć.
- Tak? Już proszę, daruj sobie. Mogłem to przewidzieć. Taka jak ty może mieć każdego! Nie zdziwiłbym się gdyby to nie był jedyny twój kochanek!- dobra, zamilkłam na chwilę.- Jaki on jest? Przystojniejszy? Bogatszy? Ma lepszą pracę? Długo jesteście razem? Ja jestem tym pierwszym czy drugim? Dlaczego mi to robisz?- zadał tyle pytań na raz, że się pogubiłam.
- A może tak…
- Co on ma takiego czego nie ma ja? Jestem trochę niski, ale bez przesady. Rozmiar nie jest ważny.- zamilkł po tym co powiedział.- A może jednak jest.- założył ręce.- ja ci tu oddaje swoje serce, a ty na boku mi takie świństwo robisz!- teraz jego złość przeszła w smutek.
- Carlos…
- A ja myślałem, ze to coś poważnego.- znów mi się wciął.
- Carlos.
- To, że od dawna nie miałem dziewczyny, nie znaczy, że…
- Carlos.- przerwałam mu.
- No co?
- Czy możesz się do jasnej cholery zamknąć i dać mi coś powiedzieć?- zamilkł w końcu.- Z Jamesem spotkałam się wczoraj…
- A jednak! Zdradzasz mnie z nim!
- Nie! James to mój kuzyn!- tylko to przyszło mi do głowy.- Mieszka w Waszyngtonie. Nie widzieliśmy się osiem miesięcy. Spotkaliśmy się wczoraj. Dobrze się bawiliśmy.
- Każdy kuzyn pisze swojej kuzynce SŁOŃCE?
- A zdziwiłbyś się! Słońce? Widzisz w tym coś złego? U mnie w rodzinie wszyscy do siebie tak mówimy. Słońce, rybko… Nie wiem jak było w twojej rodzinie, ale w mojej tak było!- wyrwałam mu telefon z ręki.- Na twoim miejscu przejmowałabym się gdyby tam było napisane Kocham cię, kochanie. Dzisiaj u mnie. Całuski!- zironizowałam.- Ale niee. Zamiast zapytać normalnie jak człowiek to się unosisz i zadajesz mi sto głupich pytań. I jak mogłeś grzebać w moim telefonie? Ja grzebie w twoim? Nie masz do mnie zaufania? Za kogo ty mnie masz? Może uważałeś, że cię zdradzam, bo sam to robisz, co?- skrzywił usta. Wyglądał jakby mu było głupio i przykro.- Ale skoro mi nie ufasz to chyba nie ma sensu budować na tym związku…- i tu podniósł na mnie wzrok.
- Nie. Sarah, przepraszam.- złapał mnie za rękę.- Przepraszam cię najmocniej. Po prostu zależy mi na tobie i nie chciałem cię stracić. Staram się najlepiej jak mogę. Fakt, nie powinienem odczytywać tego smsa. To twoja własność prywatna. Ufam ci. Normalnie nie robię takich rzeczy, ale coś mnie podkusiło jak się wyświetliło to imię. Ja nie chcę cię stracić. Wybaczysz mi?
- No nie wiem…- jeszcze troszkę go pomęczę.- Najpierw telefon, a potem jeszcze mnie śledzić będziesz. Zaczniesz podejrzewać każdego.
- Nie jestem tak zazdrośnie chory.
- Zazdrośnie chory?
- No wiesz o co chodzi. To jak? Wybaczysz mi to?
- A obiecujesz już nigdy więcej grzebać w tym co nie jest twoje?- spytałam.
- Tak.- przytaknął grzecznie.
- I obiecujesz, że już nie będziesz podejrzewać mnie o zdradę?
- Przyrzekam.- położył rękę na sercu.- A ty przyrzekasz?
- W czym?
- Czy kochasz mnie?
- Oczywiście, że cię kocham.- odpowiedziałam, a on się uśmiechnął. Przytulił mnie. Tkwiliśmy tak jakiś czas w swoich objęciach. W końcu mnie puścił. Miałam już po tym wszystkim ochotę wracać do domu. Gdy Carlos nie patrzył, odpisałam Jamesowi, że dzisiaj nie dam rady.
- Jesteś może głodna?- spytał.- Jest pora obiadowa.
- Nie, dziękuję. Nie jestem głodna.
- Na pewno. A coś do picia?
- Mam przecież sok.- pokazałam mu do połowy zapełnioną szklankę, o której być może zapomniał.
- No to może coś słodkiego? Może karmelki?
- A jakie masz?
- Rumowe i orzechowe.- odpowiedział zaglądając do szuflady.
- A to nie chce.- nie lubiłam rumowych, a o tych drugich to już nie wspomnę.
- A no tak.- podrapał się po głowie.- Sorry.
- Nic nie szkodzi.- podniosłam się.- Wiesz co? ja już będę szła do domu.
- Już?- podszedł do mnie.- Tak. Miałam pomóc koleżance. Nie chcę żeby długo czekała. Chyba rozumiesz…
- Rozumiem. To pa.- cmoknął mnie w usta i otworzył drzwi.
Dlaczego z tym Carlosem musze mieć najwięcej problemów? Większość moich wpadek w ciągu tych tygodni była właśnie przez niego. Nie mogłam przebywać długo w jego otoczeniu. To źle na mnie wpływało. W drodze do domu ustawiłam sobie blokadę telefonu. Tak na wszelki wypadek. Nie miałam ochoty spotykać się już z żadnym z nich. I jak na złość dostałam smsa od Kendalla.
Mogę się z tobą zobaczyć?
Nie kurwa, nie możesz. Jego również spławiłam. Logan nawet nie pisał. Może jest zajęty. Może to i dobrze. Przynajmniej on. Albo znowu się wstydzi zadzwonić albo się zastanawia kiedy będzie ten odpowiedni moment żeby wysłać wiadomość. Logan, nie trudź się dzisiaj…
Gdy weszłam do domu, przypomniało mi się jaka jest sytuacja. Atmosfera była tak gęsta, że ciężko chodziło mi się po pokojach. Emma zmywała czystą już podłogę. Zupełnie jakby chciała, że kiedy tu przyjdę, to ją taką zastanę.
- Ostatnio to ja ciągle muszę dbać o ten dom.- odezwała się po raz pierwszy do mnie dzisiaj, a było już po trzeciej.
- A to co to miało znaczyć?- zatrzymałam się.
- To, że traktujesz ten dom jak hotel. Jak nie ma cię w pracy to nie ma cię też w domu. Od rana do wieczora. Przychodzisz żeby coś zjeść lub przebrać się na randkę.- wbiła wzrok w mopa.
- No sorry, że mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Nie powinnaś się tak wymądrzać. To ja mieszkałam pierwsza w tym apartamencie. To ja cię przyjęłam do siebie kiedy potrzebowałaś mieszkania, bo twoja siostra, która sama mieszka u koleżanki, nie mogła ci pomóc.
- Tylko się nie zagalopuj…- ostrzegła.
- Słuchaj. Jeśli jesteś taka samotna i potrzebujesz z kimś pogadać kiedy mnie nie ma to może poszukaj sobie przyjaciół. Niech to będzie ktoś inny niż twoja siostra!
- Teraz przesadzasz!- warknęła. Wyglądała jakby chciała mi wygarnąć o wiele więcej, ale powstrzymała się.
- Ja nie przesadzam tylko stwierdzam fakty.- odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojej sypialni. Miałam dość tego wszystkiego. Muszę poważnie zastanowić się co robić. Czuję się zła, a nawet zagubiona. Przyznam, że życie bez kłótni z Emmą było ciut łatwiejsze…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
B: No i mamy pierwszą listopadową notkę. Pewnie zauważyliście, że pojawiło się tak dobrze wam znane białe tło. Czasami piszę na niejednym sprzęcie i żeby to połączyć, kopiuję na pocztę, a potem sklejam. Nie wiem czemu nie mogę tego usunąć. Tak już czasami musi być. No trudno. Mam nadzieję, że przymrużacie oko na to co mnie tak denerwuje ;)
M: Hehe mnie też denerwuje ;__; No, ale trzeba to przeżyć. Piszcie komentarze :*
Oj Carlos... Byś się wstydził... Grzebać dziewczynie w telefonie? Trochę zaufania. Choć z drugiej str to ona na to nie zasługuje... Zaufanie to nie dla niej. Szkoda tylko, że jej ofiary o tym nie wiedzą. Muszę ją trochę ochrzanić. Męska solidarność. A co? :D
OdpowiedzUsuńNie dość że ciągle okłamuje chłopaków to jeszcze kłóci się z Emmą. Mogła sobie darować ten tekst o przyjaciołach. Jeszcze trochę i ona zostanie sama jak palec. Niby była zdenerwowana ale bez przesady. Odsypia się a nie naskakuje na przyjaciół. Oj ta Nina... ^^
W każdym razie rozdział mi się podobał, jak zawsze z resztą. Ten moment gdy Carlos się nakręcił a Nina nie mogła się wciąć był zabawny choć i smutny bo przecież na chwilę złamało mu się serce. Lubię smutne momenty :)
A i białe tło mnie nie denerwuje. Liczy się to co tu piszesz a piszesz świetnie ;)
Białe, czarne czy też czerwone. Tło jak tło, najważniejsze co tam jest napisane ;D. Szczęście że Carlos nie ogarnął że chodzi tutaj o Maslowa.. Wpadka stulecia :). Może Nina przesadnie zareagowała na kłótnię z Emmą.. Jeszcze chwila a Emma ją wsypie. Boje się takiego obrotu sprawy.
OdpowiedzUsuńRozdział zakręcony ale tak pozytywnie, czekam na następny :).
Mnie też tło nie przeszkadza. Treść się liczy a jest niesamowita. Nina zaliczyła kolejną wpadkę. Ale kto by się spodziewał, że Carlos bd grzebał jej w telefonie. Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMarla, Be Betty co wy macie do białego tła? Jesteście murzynami rasistami?
OdpowiedzUsuńCarlos taki zazdrośnik, a James i Kendall nie dają jej spokoju... Biedna Nina... Czekam na nn :3