czwartek, 20 listopada 2014

19. Jestem Nina Simons

Piątek. To już dzisiaj. Jak długo czekałam na ten dzień. To właśnie tego dnia za godzinę wszystko się wyda. Spełni się mój plan zemsty. Byłam taka podekscytowana. Jeszcze dzisiaj to wszystko się skończy. Będę mogła żyć spokojnie, nie martwiąc się, że ktoś mnie zdemaskuje czy coś pójdzie nie tak. Tak dobrze wrócić do bycia sobą. Do bycia Niną Simons.
Jestem niezmiernie ciekawa ich reakcji. Będą zdruzgotani i skrzywdzeni. Złamię ich serca. Zdadzą sobie sprawę, że zrobiono ich w konia. Cały czas o to mi chodziło. Aby im było źle. Aby choć trochę poczuli to co kiedyś czułam ja. Chciałam wyglądać dziś zjawiskowo. Jeśli mają mnie widzieć po raz ostatni to niech zapamiętają mnie właśnie taką. Byłam zadowolona z efektu końcowego. Wyszłam z łazienki i pokazałam się Emmie.
- Wow. Wyglądasz jak milion dolarów. Ślicznie...- uśmiechnęła się, ale ten wyraz twarzy szybko zniknął. Była dzisiaj jakaś zamyślona. Taka nieobecna. Mało się odzywała.
- Na pewno wszystko z tobą dobrze? Od rana jesteś jakaś inna.- zwróciłam jej uwagę chyba trzeci raz, ale nie wydawało mi się żeby tym się przejęła. Wprost przeciwnie. Wlatywało jednym uchem a wylatywało drugim.
- Źle się dziś czuję po prostu. Cieszę się, że to wszystko się kończy, ale teraz nie potrafię.- powiedziała kładąc głowę na poduszkę.- Idź już.
- Przecież mam jeszcze sporo czasu... A może ty chora jesteś? Może zrobić ci herbaty? Może coś ci przynieść?- zaproponowałam.
- Nie, dziękuję.- odpowiedziała sucho.- Na pewno nic mi nie będzie.
- Ja się martwię o ciebie po prostu.- przysiadłam się.
- To nie martw. Nie warto żebyś zawracała sobie tym głowę. Może w końcu zrozumiesz. Proszę cię. Zostaw mnie samą.
- No dobrze.- nie tak wyobrażałam sobie entuzjazm Emmy tego dnia. No cóż. Najwyżej tylko ja będę się cieszyć. Postanowiłam wyjść wcześniej. Zabrałam torebkę i wyszłam z domu.

Czekałam cierpliwie do godziny jedenastej przy bramie północnej na Carlosa. Gdy tylko wskazówki pokazały tę godzinę, podszedł do mnie Latynos z uśmiechem na twarzy. Patrzył na mnie tak ciepło.
- Co to za niespodzianka?- spytał na sam początek.
- Troszkę na nią poczekasz.- wyszczerzyłam się.
- No zobaczę.
- No właśnie tu jest problem. Nie wiem czy zobaczysz.- wyjęłam z torebki czarną opaskę.- Jeśli chcesz żeby niespodzianka się udała, musisz mieć to na oczach.
- Hahaha!- zaśmiał się.- Serio?- spytał rozbawiony.
- Tak, więc lepiej się nie wierć.- zawiązałam mu ją dobrze.- Widzisz coś?
- Nic a nic. A jak mam tam gdzieś dojść? Zaprowadzisz mnie czy mam tak błądzić?- opaska na oczach bardzo go rozbawiła.- Czy ja nie wyglądam w tym głupio?
- Ależ nie. Tu prawie nikogo nie ma. Tylko jakaś staruszka krzywo się na nas patrzy.- złapałam go za rękę.- Już cię prowadzę.- zaprowadziłam go do centralnego placu z czterema ławkami wokół małej fontanny. Posadziłam go.
- I gdzie ta niespodzianka? Już mogę to zdjąć?- niecierpliwił się.
- Ja dopiero idę po te niespodziankę. Jest jeden warunek.
- Zrobię wszystko co każesz.- wyszczerzył się.- Ale mam bekę.
- Tak, tak... Musisz być absolutnie cicho. Nie odzywaj się ani słowem póki nie wrócę i ci na to nie pozwolę. Obiecujesz?
- Naturalnie. Przyrzekam.- podniósł prawą rękę.
- To za kilka minut wracam.- poinformowałam go i pobiegłam po Logana do bramy południowej. Już tam czekał. Zawsze przed czasem.
-  Wow, pięknie wyglądasz. Tak się cieszę, że poznasz moich przyjaciół.
- Ja też.
- To co? Może... przejdziemy się pospacerować razem. Spędzić razem czas... tak jak chciałaś.- powiedział cicho.
- W sumie to mam dla ciebie niespodziankę.
- Dla mnie?- zdziwił się.- To miłe.
- Ale musisz mieć to na oczach.- pokazałam mu opaskę.
- Jak romantycznie. A proszę bardzo.- pozwolił się zawiązać. Kiedy miał już supeł za głową, wyciągnął niepewnie ręce jakby czegoś szukał. Trafił na moje ramię.- Tu jesteś.
- Kiedy cię posadzę, obiecaj, że nie odezwiesz się ani słowem. Będziesz siedział spokojnie, a ja przyjdę po niespodziankę.
- Wedle życzenia.- zaprowadziłam go w to miejsce co Carlos tylko posadziłam Logana na innej ławce. Oboje było cicho jak makiem zasiał, a ja szybko pobiegłam do bramy wschodniej po Kendalla.
- Cześć skarbie.- sprzedał mi soczystego buziaka.- To jak? Spędzamy tutaj godzinkę, a potem do Carlosa? Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym poznać ich dziewczyny. Od jakiegoś miesiąca czekam na ten moment.
- No widzisz. Warto było czekać. Ja też w końcu chciałam spotkać twoich przyjaciół. Dobrze, że mamy wolny czas. Chciałabym ci coś pokazać.
- Co dokładnie?- spytał.
- To taka niespodzianka. Nie mam wiele czasu, więc powiem do rzeczy. Zakładasz to na oczy i nie mówisz ani słowa.
- Hahaha żartujesz sobie ze mnie? Mam jak jakiś popapraniec przez park z opaską chodzić?
- No wypraszam sobie.- zażartowałam.- Miłość wymaga poświęceń. Park jest nawet pusty. Choć kręci się tu jakaś staruszka.
- Ale dlaczego mam się nie odzywać?
- Żebyś nie zwracał na siebie uwagi. I zepsułbyś niespodziankę.
- No dobra.- zabrał sam opaskę ode mnie, a następnie zawiązał na oczach.- Zabawmy się. Ludzie i tak już uważają mnie za gorszego popaprańca. – tym bardziej ja. Zrobiłam z nim to samo co z Carlosem i Loganem. Jeszcze tylko James.Kiedy zjawiłam się przy zachodniej bramie, on akurat przyszedł. Uśmiechnął się, ale był dziś jakiś przygaszony.
- Hej.- przytuliłam go.- Cieszę się, że jesteś.
- Czemu miałbym nie przyjść dla ciebie? Co to za ważna rzecz, którą chciałaś mi powiedzieć?
- Opowiem ci ją w parku, ale gdy przekroczysz jego granicę, nie możesz odezwać się ani słowem dopóki ci nie pozwolę.
- Aha…- ściągnął brwi.
- Spokojnie. To niespodzianka. Zaprowadzę cię tam, bo ty sam byś nie doszedł.
- Czemu?- gdy zapytał, wyglądał jakby pożałował. Pokazałam mu czarną opaskę.- Proszę, chyba nie chcesz żebym…
- … ją założył. Tak, chcę.- uśmiechnęłam się.
- Jak ja będę w tym wyglądał.- powiedział pod nosem do siebie.
- I tak jesteś piękny. Nic tego nie zmieni. Zresztą nie masz innego wyjścia. Musisz spełnić moją prośbę jeśli chcesz żeby się udało.- wzruszył rękoma i dał sobie założyć opaskę. Zaprowadziłam go na ostatnią wolną ławkę.

Patrzyłam na nich czterech pogrążonych w ciszy i niewiedzy. Stanęłam przed fontanną. Czułam jak moje serce szaleje. Zaraz wyskoczy. Byli tak niedaleko siebie, a o tym nie wiedzieli. Umówili się z czterema dziewczynami, a pokaże się tylko jedna. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Musiałam się odezwać.
- Uwaga!- powiedziałam.- Kochani, możecie ściągnąć opaski.
- Możecie?- powtórzył Carlos. Ściągnął czarny materiał tak jak reszta.- Ooo…
- Chłopaki? A co wy tu robicie?- spytał zaskoczony Kendall.
- Może ty byś odpowiedział lepiej.- odezwał się Logan.
- Sarah?- Latynos spojrzał się na mnie.- Co tu się dzieje?
- To nie jest Sarah.- poprawił ją James.
- To jest Diana.- Kendall wsadził opaskę do kieszonki koszuli.-
 Nie.- zaprzeczył Logan.- To jest Jannette…
- Chwila!- blondyn spróbował opanować sytuację. Przyjrzał mi się marszcząc brwi.- Co tu do jasnej cholery się dzieje? Kim ty w końcu jesteś?
- Nie mam na imię ani Jannette, Sarah, Diana. Ani Alice. Nie jestem żadną z nich.- odpowiedziałam z dumą.
- To kim ty w końcu jesteś? Myślisz, że to śmieszne jest krzywdzenie tylu ludzi na raz?
- Oh Kendall…- zrobiłam dwa kroki w jego stronę.- Myślę, że o krzywdzeniu ludzi to ty wiesz więcej niż ja. A wszystko to głównie twoja wina. Cofnijmy się trzy lata wstecz, moi drodzy.- zaczęłam spacerować wokół fontanny żeby każdy choć na trochę mnie zobaczył z bliska.- Cofnijmy się do jakże pięknych lat szkolnych. Jak wyżywaliście się na niewinnej dziewczynie. Ta dopiero się przez was nacierpiała. To tutaj to taryfa ulgowa. Cierpiała przez waszą głupotę, a nawet mogła zginąć. Nadal dobrze to pamiętam i nie zapomnę tego nigdy.
- Nina Simons…- wyszeptał James, lecz wychwytałam jego głos. Opuścił głowę pogrążony w myślach.
- Tak, James. To ja. Cieszę się, że w końcu mnie rozpoznaliście.
- O mój Boże!- Logan spojrzał się na mnie jakby zobaczył ducha.
- Co ty robisz w LA?- spytał Carlos.- Jak na nas trafiłaś?
- Przeprowadziłam się. Znalazłam pracę. Chciałam zacząć nowe życie aż tu nagle niespodzianka!- rozpostarłam ręce.- Spotkałam Jamesa na parkingu, a ten mnie nie poznał. I wtedy wpadłam na genialny pomysł.
- Chciałaś zemścić się na nas za to wszystko co ci zrobiliśmy? Rozkochać i po prostu zostawić?- odezwał się Kendall.
- Nie tylko.- pokręciłam głową.- Pamiętasz swój test z angielskiego? Napisałeś go pewnie na więcej punktów. Ale ja go sfałszowałam i podmieniłam. A ty Carlos?- podeszłam do niego.- Pamiętasz ten dzień jak przyszlam do ciebie przed spotkaniem z umówionymi ludźmi?
- Dostałem wtedy alergii i zostałem w domu…
- Tak.- przyznałam mu rację.- Kot to też moja sprawa. Mój sweter był pełen jego sierści. Telefon też specjalnie ci utopiłam.
- To było podłe!- uniósł się.- Miałem tam ważne kontakty!
- Jakby mnie to obchodziło… Podłe to było to co wy mi zrobiliście.- nadeszła kolej na Logana.
- Nawet na mnie nie patrz.- brunet odwrócił wzrok.- Ja już się domyślam co ty mi zrobiłaś. Tak ciesz się. Udało ci się.- burknął.
- Dobrze, że się rozumiemy.
- A co z Jamesem?- spytał Kendall. James odzywał się najmniej. Siedział jakby nieobecny ze wzrokiem wbitym w swoje nogi. Czasem spojrzał na mnie na chwilę wzrokiem pełnym bólu.
- Jamesowi usunęłam smsa od Marcosa o tym żeby przyjechał, bo inwestorzy dotarli do klubu. Stracił swoją wielką szansę.- założyłam ręce.
- Nie wierzę. Nie wierzę, że po tylu latach chciało ci się tak zabawiać. I co? Jak się z tym czujesz?- zielonooki spiorunował mnie wzrokiem.
- Wyśmienicie.- odpowiedziałam.- Dawno nie czułam się tak dobrze. Taka spełniona.- uśimiechnęłam się triumfalnie. Każdy okazywał jakieś oznaki złości prócz Jamesa.- A ty co? Mało się odzywasz, Maslow.
- Proszę.- podniósł w końcu głowę.- Skończmy to…- chyba najgorzej to znosił. Spojrzałam po reszcie chłopaków. Kendall patrzył to na Logana, to na Carlosa. Latynos rozchmurzył się, a potem uśmiechnął. Zwykły uśmiech zamienił się w śmiech. Logan spuścił głowę żeby nie okazywać swojego rozbawienia co dopiero Kendall, który nagle wybuchł śmiechem. Wtedy Carlos już się nie powstrzymywał.
- Z czego się śmiejecie?- spytałam ich trochę wybita z tropu.
- No nie wiem. Może z ciebie!- odpowiedział Kendall.
- Nie no dobre…- zabrał głos Carlos.- To się udało.
- Co się udało?- nie wiedziałam o co chodzi.
- Nino Simons.- Kendall podniósł się z ławki i stanął naprzeciwko mnie. Czekał aż uspokoi śmiech i dopiero zaczął mówić.- Przykro jest mi tobie powiedzieć, że twój plan chyba szlag trafił. My wszyscy wiedzieliśmy o tobie. Wiedzieliśmy, że ty to żadna z tych dziewczyn, za które się podawałaś.
- Co?- powoli docierały do mnie jego słowa. To niemożliwe. To nie może być prawda.
- Dokładnie, Nino.- potwierdził Logan.
- Nie! Wy kłamiecie! Nabieracie mnie teraz! Nabieracie jak zawsze! Bo jesteście źli i chcecie mi dopiec!- podniosłam głos. Czułam jak gotuje się we mnie.
- Dobra. pośmieliśmy się, a teraz na serio.- przybrał poważny wyraz twarzy.- Nino, czy ty serio myślałaś, że ci się to uda? Chodzenie potajemnie z każdym z nas? Czy nie miałaś wrażenia, że to wszystko za łatwo ci poszło? Myślałaś, że jesteśmy aż tak głupi?


Zapadła cisza.
- Od kiedy?- odezwałam się w końcu.
- Praktycznie od samego początku. Tylko Jamesa spotkałaś przez przypadek. Spotkanie z każdym z nas było później ukartowane.
- To niemożliwe! Jak to ukartowaliście? Musieliście wiedzieć co, gdzie i jak! Musieliście znać każdy mój ruch!
- Znaliśmy go.- powiedział za niego Logan.
- Ale więcej wytłumaczy ci Emma.- wtrącił Carlos.- czy ja się przesłyszałam? Emma? Ta Emma?!
- Tak. Na pewno ta Emma.- odrzekł blondyn jakby czytał w moich myślach.- To nie jest prawdą, że my jej nie znamy. Nie miej jej tego za złe. To my ją w to wciągnęliśmy.
- Głównie ty, Kendall.- dopowiedział Latynos.- To twoja kuzynka.
- Co?!- wybałuszyłam oczy.- Amber i Emma to twoje kuzynki?! Znaczy, że…


- Działały na dwa fronty. Tak znaliśmy każdy twój plan. Po tym jak spotkałaś nas w centrum, Emma wieczorem przyszła do nas. Powiedziała o tym co zamierzasz. I wtedy obmyśleliśmy własny plan.
- Tak.- Carlos wstał z ławki.- Nasz plan polegał na tym, abyś ty myślała, że twój plan idzie bez zarzutu. Dlatego zawsze ci się udawało. Zawsze miałaś ten przysłowiowy fart, że ci się upiekło kiedy na przykład ja z Loganem spotkałem się w kawiarni czy Logan miał przyjść do Kendalla. Specjalnie usuwaliśmy ci się z drogi.
- Nieprawdopodobne…- wyjąkałam.- Jak mogliście?! Znów wam się udało mnie zniszczyć!
- Tylko spokojnie.- podszedł bliżej Kendall, a ja zrobiłam krok w tył.- Ani ty ani my nie jesteśmy bez winy. Skłamaliśmy tak jak ty co do swojej osoby. My też mamy sfałszowane charaktery oraz miejsca pracy. Ja nie kłócę się non stop z ludźmi. Carlos nie jest taki namolny i nie kolekcjonuje figurek z Gwiezdnych Wojen. Pożyczył je od brata kolegi. W sumie to on najbardziej utrudniał ci plan, prawda?- nie odpowiedziałam, a było to prawdą.
- Tak dla urozmaicenia.- wtrącił złośliwie.
- Logan za to nie jest nieśmiałą niezdarą.- kontynuował.- Wprost przeciwnie. A James robił za bossa.
- Za bossa?
- Tak. No ja mówiłem nie pracujemy tam gdzie pracujemy. Marcos jest właścicielem klubu. Ale dzięki znajomościom udało nam się ubić z nim interes. Ja nie jestem nauczycielem. Mój ojciec jest dyrektorem szkoły, więc gdybyś przyszła, pewnie by ci powiedział to co chciałabyś słyszeć. Carlos nie wie nic o projektowaniu, a jego kolega jest szefem w tym serwisie komputerowym, a Logan nie jest bibliotekarzem. Koleżanka Emmy zgodziła się go przygarnąć. Czyli te rzeczy, które nam robiłaś też były zaplanowane. Nie ma żadnego testu. Carlos może i ma alergię, ale nigdzie się nie umówił. James na niczym nie stracił. A Logan nigdy nie chciał dołączyć do żadnej drużyny.
- To kim wy w końcu jesteście?!
- Zespołem. Jesteśmy tu dla kariery muzycznej. Niedługo wychodzi nasza pierwsza płyta.
- Czyli to wszystko poszło na marne?! Chciałam was zniszczyć, a to wyszło na odwrót. Pewnie dobrze się bawiliście…- przełknęłam ledwo ślinę przez suche gardło.
- Ej, ty też się bawiłaś naszym kosztem. To działa w dwie strony.
- Mam to gdzieś! I jeszcze mi wciskaliście kity typu GDYBYM SPOTKAŁ NINĘ TO BYM JĄ PRZEPROSIŁ! TAK BARDZO ŻAŁUJĘ!- wygarnęłam blondynowi w twarz.
- Właśnie, że nie!- Logan też w końcu wstał.- Chcieliśmy w ten sposób przygotować cię do tego. Sekretnie dać do zrozumienia, że naprawdę jest nam przykro. I to nie była dla nas jakaś super zabawa. Nie było nam na pewno lżej niż tobie udawać kogoś kim nie jesteśmy. Kłamać o miłości w żywe oczy.
- Dlatego ja nigdy wprost nie wyznałem tobie miłości.- wytłumaczył Kednall.- Nie potrafię aż tak skłamać.
- Nie!- znów wrzasnęłam.- Mnie chcę was znać. Chcę się w końcu uwolnić od was wszystkich! Nienawidzę was! Nie wybaczę wam tego co było kiedyś i tego co było teraz! Udało wam się! Dobiliście mnie do samego końca! Możecie sobie dać po Oskarze za fenomenalne talenty aktorskie. Zapiszcie się do jakiegoś serialu!
- Nino, ale..
- Żadne Nino!- przerwałam rozwścieczona.- Co? Jesteście gorsi od tych was udawanych. Wracam do domu i żegnam się z wami na zawsze!- uciekłam stamtąd jak najszybciej, bo czułam, że zaraz wybuchnę płaczem, a nie chciałam okazać im słabości.
- Nina!- słyszałam za sobą wołanie Jamesa!- Czekaj.- dogonił mnie.
- Spierdalajcie!
- Nie! Daj sobie coś najpierw powiedzieć.
- Nie. Już dość się was nasłuchałam, choć nie musiałam. Wracaj do nieswojego klubu. Faoli miał rację. Nie jesteś tym kim jesteś.
- Jest mi naprawde przykro. Ja chciałem to zakończyć. Chciałem się z tego wycofać, ale nie wiedziałem jak. Za daleko to poszło.- chciał mnie dotknąć, ale odsunęłam się.
- Zostaw mnie!- mój głos już cały drżał. Byłam jak jedna wielka cykająca bomba, któa w każdej chwili może wybuchnąć.
- Nie. Słuchaj. Każdy z nas mówił jak im na tobie zależy. Kłamaliśmy wszyscy, ale jeden mówił prawdę. I byłem to ja. Kocham cię.- zastygłam na moment. Nie spodziewałam się teraz takiego wyznania.
- Nie, James.- nie wytrzymałam. Polały się łzy z moich oczu.- Nie kochasz mnie. Kochasz może Alice. Tylko, że ona nie istnieje. Więc twoje uczucie również. żegnam.- odwróciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie uciekając od tego miejsca. Wsiadłam do samochodu cała zaryczana. Nie tak to miało wyglądać...






------------------------------------------------------------------------------------------------------------

B: No i w końcu mój ulubiony rozdział! Kto spodziewał się takiego obrotu akcji? Dziękuję mojej kochanej Marli, że pomogła mi w napisaniu tego rozdziału. To nasze wspólne dzieło. Jestem z tego taka dumna. Przed nami jeszcze ostatni kończący rozdział. Pojawi się on w poniedziałek. A teraz czekam na wasze komentarze :)

M: Tak, świetnie wyszedł ten rozdział. Lubię takie klimaty. To żeśmy wymyśliły. Ha! Jesteśmy genialne. Cieszę się, że mogłam dodać coś od siebie do tego rozdziału. Coś więcej niż zawsze :)

7 komentarzy:

  1. Czemu nie zostałam powiadomiona o takim zajebistym rozdziale? Jezu ile się działo. Nieprzewidywalny obrót akcji. Ninie nie udała się zemsta. Oni o wszystkim wiedzieli. Robili to co ona. Nie wirm co mam myśleć. Nie wiem jak to się skonczy, ale jest świetnie !! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No prosz.. Doda rozdział a nawet się nie pochwali. Oj Marlik, Marlik, Marlik. Mógłbym się pogniewac ale rozdział wyszedł fenomenalny wiec twe grzechy zostały odkupione :)
    Oni cały czas o wszystkim wiedzieli ? Emma i Amber grały w całkowicie innej drużynie ? To wszystko było ukartowane? Ci to maja głowy. A Właściwie Betti. Ty to masz głowę kochana. I Marlik pomogła. Wasza współpraca jest taka owocna ;)
    A wiec James serionsie zakochał? To dziwne... Ciekawe jak to teraz się miedzy nimi potoczy. Przyszłości temu związkowi nie wroze ale może zechcą być razem. Wgl ciekawie mnie jacy obi sa naprawde. Sa zespołem, wydają płytę, ale jakimi sa ludźmi? Czy zmienili się choć trochę od zasow liceum? Za dużo na pewno nie bo dobrzy i szlachetni ludzie nie zdobyliby się na takie przedsięwzięcie jam jak nabijanie w butelkę dziewczyny która kiedyś tak bardzo skrzywdzili. Nabierajaca została nabrana. Nadal nie mogę w to uwierzyc. Genialne! Az szkoda ze tak swierna historia dobiega końca. Do następnego, ostatniego juz rozdzialu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja Wam smsem obojgu miałam wiadomość wysłać? :D Tak wyszło. Taki suprajs :P No fakt. Może chłopaki nie za bardzo się zmienili co nie zmienia faktu, że za tamto co się kiedyś wydarzyło żałują.

      Usuń
  3. Niezbyt rozumiem... Nina najpierw poznała Emmę, a potem się spotkała z Jamesem, przed zaplanowaniem zemsty. Więc to trochę dziwne. Heh... Jak zawiązała im oczy to uśmiechałam się do ucha do ucha,ale jak powiedzieli prawdę to zrobiło mi się żal Niny. Kendall mnie chyba najbardziej wkurzył... W ogóle zaczął mnie wkurzać. Ostatni rozdział w poniedziałek? Czy konfrontacja z Emmą.. Świetny rozdział i zwrot akcja, a James się zakochał *aww*. Do poniedziałku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak: Nina poznała Emmę. Nie było żadnej wtedy zemsty i żadnego planu. Potem spotkała Jamesa. I wtedy Ninie wpadł ten pomysł. Emma się o tym dowiedziała i powiedziała to chłopakom, ponieważ to jej przyjaciele, a z Niną tak mało się znała, że nie czuła z nią większych zażyłości, więc nie zostawiła tego dla siebie. Chciała tylko ostrzec kuzyna i resztę, a wtedy chłopaki uknuli swój plan. Czy teraz jasne? :)

      Usuń
    2. Okay, kumam. :) Przypadki chodzą po ludziach.

      Usuń
  4. No nie wierzę.. Nie mogę w to uwierzyć, chłopaki o wszystkim wiedzieli a Nina tak się męczyła, wykręcała się na wszystkie możliwe sposoby aby chociaż na chwilę pogrążyć każdego. A tutaj takie zaskoczenie, chłopaki o wszystkim wiedzieli.. I to dzięki Emmie i Amber. Ale to naprawdę Ci wyszło świetnie, nie wiedziałam że chłopaki grają tylko te role, myślałam że są prawdziwi.. SZOK! Ale pozytywny, wyznanie Jamesa zwaliło mnie z nóg.. Czekam na poniedziałkowe rozwiązanie ;).

    OdpowiedzUsuń