Czy mówiłam jak bardzo nienawidzę niedziel? Nie? To mówię to teraz. Nienawidzę niedziel. Nudzę się w te dni jak mops z świadomością, że jutro zaczynam kolejny pracowity tydzień. Nie, że nie lubię swojej pracy. Nie narzekam, dobrze mi płacą. Jednak lubię sobie poleniuchować. Dzisiaj nie będę marnować dnia na kanapie przed laptopem. Ubrałam się w top i spodenki. James nalegał, że zabierze mnie ze sobą. Wie gdzie mieszkam. Powiedziałam mu. Zresztą tak jak każdemu. Dodałam, że zamiast jednej, mam trzy lokatorki. Wygląda więc na to, że Alice mieszka z Jannette, Dianą i Sarah pod jednym dachem. Czasami wpadam na dziwne pomysły. Jednak zanim się ktoś zorientuje, będzie już po wszystkim.
James czekał już pod domem. Wsiadłam do jego auta. Oczywiście nie mogłam zapominać o szczerym uśmiechu nawet jeśli nie chciałam się do niego uśmiechać. Tak samo jak do reszty. Jestem w ogóle z siebie taka dumna. Nie podejrzewałam, że jestem tak cierpliwa i wytrwała w stosunku do tych durni. Należy mi się Oskar.
- Korty tenisowe są otwarte w niedziele?- nie byłam pewna.
- Normalnie nie, ale ja mogę wszystko. Ciągle chyba zapominasz.- wyszczerzył się.- Mój znajomy udostępnił osobisty kort tylko dla nas. I tak był mi winien przysługę.
- Wszechmogący James Maslow.- zapięłam pas gdy byliśmy w drodze.
- Oho…- nagle zadzwonił jego telefon. Wolałabym żeby nie odbierał ich kiedy ja jestem w samochodzie, ale było za późno.- No co tam Carlos? … Nie, mówiłem ci. … A co teraz robisz? Siedzisz przy tym? … A no to może dołączysz do nas w tenisa?- no on chyba sobie żartował. Jeśli Carlos też tam będzie to ja się tam nie pokażę! Wszystko by szlag trafiło!- No szkoda. … Wiesz, i tak niczego innego się po tobie nie spodziewałem. … Tak, niech zgniją ci oczy przed tym komputerem. Cześć.
- Twój przyjaciel?
- Carlos czasem mnie denerwuje. Zamiast gdzieś wyjść to on gnije przed komputerem. Kiedyś będzie nosił okulary jak denka od słoika.- zaśmiał się. Przełknęłam ślinę. Przypomniały mi się moje.
- Też noszę okulary… do czytania.- to prawda. Denka nie do końca poprawiły mój wzrok, ale mam przynajmniej teraz normalne do czytania.
- Przepraszam wszystkich okularników.- odpowiedział żartobliwie patrząc na drogę.- Jesteśmy już prawie na miejscu.
- Korty tenisowe są otwarte w niedziele?- nie byłam pewna.
- Normalnie nie, ale ja mogę wszystko. Ciągle chyba zapominasz.- wyszczerzył się.- Mój znajomy udostępnił osobisty kort tylko dla nas. I tak był mi winien przysługę.
- Wszechmogący James Maslow.- zapięłam pas gdy byliśmy w drodze.
- Oho…- nagle zadzwonił jego telefon. Wolałabym żeby nie odbierał ich kiedy ja jestem w samochodzie, ale było za późno.- No co tam Carlos? … Nie, mówiłem ci. … A co teraz robisz? Siedzisz przy tym? … A no to może dołączysz do nas w tenisa?- no on chyba sobie żartował. Jeśli Carlos też tam będzie to ja się tam nie pokażę! Wszystko by szlag trafiło!- No szkoda. … Wiesz, i tak niczego innego się po tobie nie spodziewałem. … Tak, niech zgniją ci oczy przed tym komputerem. Cześć.
- Twój przyjaciel?
- Carlos czasem mnie denerwuje. Zamiast gdzieś wyjść to on gnije przed komputerem. Kiedyś będzie nosił okulary jak denka od słoika.- zaśmiał się. Przełknęłam ślinę. Przypomniały mi się moje.
- Też noszę okulary… do czytania.- to prawda. Denka nie do końca poprawiły mój wzrok, ale mam przynajmniej teraz normalne do czytania.
- Przepraszam wszystkich okularników.- odpowiedział żartobliwie patrząc na drogę.- Jesteśmy już prawie na miejscu.
Prywatny kort tenisowy wyglądał cudownie. Nawet ogrodzenie było stylowe. Z zewnątrz kort obrastały drzewa, palmy i kwieciste krzewy. Zamknęliśmy się w środku. Nawierzchnia była taka jaka powinna, siatka przygotowana, sprzęt był na miejscu. Ograł mnie w pierwszy secie, jednak gdy zobaczył moje zdenerwowanie, podkładał się. Mówiłam mu żeby tego nie robił, ale udawał, że o niczym nie wie. No trudno. Nie mój problem.
- Ja już mam dość.- wysapał James, a następnie otarł sobie czoło ręką.
- Napiłabym się wody.- usiadłam na ziemi.
- Nie brudź takiego pięknego tyłeczka.- uśmiechnął się. Wyciągnął rękę w moją stronę. Pomógł mi wstać.- Bo od czego mamy koc?- zaprowadził mnie na drugi koniec kortu gdzie czekał na nas w cieniu koc, a na nim koszyk ze smakołykami.
- Zrobiłeś piknik? Jesteś taki kochany.- należy pamiętać, że faceta trzeba doceniać. Gdy zrobi pożytek, daj pochwałę.
- A może dostanę za to nagrodę?- zrobił dziubek.
- Dostaniesz w swoim czasie.- trochę się z nim podroczyłam. Przegryzł wargę. W jego oczach było widać, że tylko czai się na moje usta. Ogólnie czai się na mnie od samego początku…Zjedliśmy sałatkę owocową i napiliśmy się wyśmienitych soków. Podobno sam je przygotował. Rozmawialiśmy o głupotach leżąc na pomarańczowym kocu. Lekki podmuch wiatru łaskotał nasze twarze powodując orzeźwienie.
- Podobam ci się?- spytał patrząc mi w oczy.
- Co za pytanie, głuptasie. Przecież nie byłabym tu teraz z tobą…- czułam się dziwnie mówiąc te słowa.
- To pocałuj mnie w końcu.- szepnął. Wiedziałam, że gdy będę chciała się do nich zbliżyć w końcu dopadnie mnie taki moment zbliżenia. Przewidywałam to i wiele razy próbowałam się przekonywać. Patrzyłam na niego zbierając się do pocałunku. Musiałam. To przecież tylko pocałunek. Nic nie znaczący, zwykłe poświęcenie dla mojego planu. Mogę sobie przecież wyobrazić, że to nie on. Po prostu gdy to będę robić nie będę myśleć kim jest ten człowiek. I tego się trzymajmy.- Alice?
- Csii…- uciszyłam go przykładając palec do ust. Uniosłam lekko głowę. Położyłam wargi na jego ciepłych ustach, a potem samo jakoś się potoczyło. James świetnie całował, niestety muszę to przyznać. Nasze języki połączyły się ze sobą i wtedy mnie objął. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Jeszcze trochę a bym na nim leżała. Odkleiłam się w końcu. Spoczęliśmy żeby złapać powietrza. James rozpromieniony spojrzał w niebo łapiąc mnie za rękę. No i w ten sposób zostaliśmy chyba parą...
- Ja już mam dość.- wysapał James, a następnie otarł sobie czoło ręką.
- Napiłabym się wody.- usiadłam na ziemi.
- Nie brudź takiego pięknego tyłeczka.- uśmiechnął się. Wyciągnął rękę w moją stronę. Pomógł mi wstać.- Bo od czego mamy koc?- zaprowadził mnie na drugi koniec kortu gdzie czekał na nas w cieniu koc, a na nim koszyk ze smakołykami.
- Zrobiłeś piknik? Jesteś taki kochany.- należy pamiętać, że faceta trzeba doceniać. Gdy zrobi pożytek, daj pochwałę.
- A może dostanę za to nagrodę?- zrobił dziubek.
- Dostaniesz w swoim czasie.- trochę się z nim podroczyłam. Przegryzł wargę. W jego oczach było widać, że tylko czai się na moje usta. Ogólnie czai się na mnie od samego początku…Zjedliśmy sałatkę owocową i napiliśmy się wyśmienitych soków. Podobno sam je przygotował. Rozmawialiśmy o głupotach leżąc na pomarańczowym kocu. Lekki podmuch wiatru łaskotał nasze twarze powodując orzeźwienie.
- Podobam ci się?- spytał patrząc mi w oczy.
- Co za pytanie, głuptasie. Przecież nie byłabym tu teraz z tobą…- czułam się dziwnie mówiąc te słowa.
- To pocałuj mnie w końcu.- szepnął. Wiedziałam, że gdy będę chciała się do nich zbliżyć w końcu dopadnie mnie taki moment zbliżenia. Przewidywałam to i wiele razy próbowałam się przekonywać. Patrzyłam na niego zbierając się do pocałunku. Musiałam. To przecież tylko pocałunek. Nic nie znaczący, zwykłe poświęcenie dla mojego planu. Mogę sobie przecież wyobrazić, że to nie on. Po prostu gdy to będę robić nie będę myśleć kim jest ten człowiek. I tego się trzymajmy.- Alice?
- Csii…- uciszyłam go przykładając palec do ust. Uniosłam lekko głowę. Położyłam wargi na jego ciepłych ustach, a potem samo jakoś się potoczyło. James świetnie całował, niestety muszę to przyznać. Nasze języki połączyły się ze sobą i wtedy mnie objął. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Jeszcze trochę a bym na nim leżała. Odkleiłam się w końcu. Spoczęliśmy żeby złapać powietrza. James rozpromieniony spojrzał w niebo łapiąc mnie za rękę. No i w ten sposób zostaliśmy chyba parą...
W poniedziałek gdy chciałam skorzystać z laptopa, coś mi się w nim pochrzaniło. Odmawiał mi posłuszeństwa. Podejrzane. Przecież jeszcze wczoraj działał bez problemu. Nie raz się psuł, ale tym razem nie wiedziałam o co kaman. Po prostu chciałam usunąć zdjęcie profilowe z konta, tak na wszelki wypadek. Gdy to zrobiłam, zaczął się psuć.
- Tylko spokojnie, bo go rozwalisz.- Emma przeszła obok mnie z kubkiem kawy.
- Jasna cholera by go wzięła!- walnęłam w niego.
- Mam pomysł. Idź do sklepu z elektroniką. Tam mają też serwis.
- No może i tak… Zaraz!- ożywiłam się.- Czy to nie jest przypadkiem sklep Carlosa?
- Jak najbardziej.- uśmiechnęła się i podała mi kartkę papieru.- To jest adres. Życzę powodzenia.
- Tylko muszę coś ze sobą zrobić…
- A co masz na myśli?- odstawiła kubek na stół.
- Na Jamesa raczej nic nie szykowałam. Kiedy byłam z Loganem miałam okulary na nosie. Gdy spotkałam Kendalla akurat miałam wyprostowane. A Carlos?
- Rozumiem, że takie szczegóły są ważne gdy będą rozmawiać o tobie, ale może nie musisz kombinować. Noś związane włosy. Nie wysilaj się.
- No ok.- podniosłam się zabierając laptopa.- Zobaczymy co z tego spotkania wyjdzie.
- Tylko spokojnie, bo go rozwalisz.- Emma przeszła obok mnie z kubkiem kawy.
- Jasna cholera by go wzięła!- walnęłam w niego.
- Mam pomysł. Idź do sklepu z elektroniką. Tam mają też serwis.
- No może i tak… Zaraz!- ożywiłam się.- Czy to nie jest przypadkiem sklep Carlosa?
- Jak najbardziej.- uśmiechnęła się i podała mi kartkę papieru.- To jest adres. Życzę powodzenia.
- Tylko muszę coś ze sobą zrobić…
- A co masz na myśli?- odstawiła kubek na stół.
- Na Jamesa raczej nic nie szykowałam. Kiedy byłam z Loganem miałam okulary na nosie. Gdy spotkałam Kendalla akurat miałam wyprostowane. A Carlos?
- Rozumiem, że takie szczegóły są ważne gdy będą rozmawiać o tobie, ale może nie musisz kombinować. Noś związane włosy. Nie wysilaj się.
- No ok.- podniosłam się zabierając laptopa.- Zobaczymy co z tego spotkania wyjdzie.
Spakowałam sprzęt i wsiadłam z nim do samochodu. W drodze zastanawiałam się co dokładnie mu powiedzieć oraz jakim sposobem wyciągnąć go na spotkanie. Na parkingu ledwo znalazłam miejsce. Jednak moje szczęście mi pomogło. Ostatnie wolne miejsce. Wysiadłam z auta i udałam się do środka. Skręciłam w prawo, a on tam był. Zawsze był niski. Zawsze śmiał się z byle czego. Spamował na facebooku swoimi foteczkami z przeróżnymi minami.
Nic się nie zmieniło. Tylko nie uśmiechał się teraz. Ze skupieniem czytał coś na monitorze. Nawet nie zauważył, że weszłam, więc podeszłam bliżej. Gdy mnie zobaczył, zrzedła mu mina. Zrobił krok do tyłu.
- Wiem kim jesteś.- powiedział. Teraz to mi opadła kopara. Rozpoznał mnie. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że mi się uda… Wszystko szlag trafił. Ale jak? Czym się zdradziłam? Stałam jak ten patyk kiedy czekał na moją reakcję, ale się nie doczekał. - Słuchaj Nina, ja wiem jak było, ale nie powinnaś tu przychodzić.
- Ale ja…
- Już mi powiedzieli, że przyjedziesz z Retrospektive. Ale ja dzwoniłem do nich i odrzuciłem zamówienie.
- Słucham?- ściągnęłam brwi. Nie wiedziałam o czym on do mnie mówi. I podał nazwę mojej firmy. Może to o nim wczoraj wspomniał szef. Tylko nie dostałam wielu informacji.- Nie wiem co jest grane? O czym ty mówisz?
- Ty jesteś Nina? Przedstawiasz firmę Retrospektive?- pytał się już jakby sam nie był pewien. Czyli jeszcze nie wszystko stracone. Uff… Co za zbieg okoliczności.
- Nie. Jestem Sarah Parker. Przyszłam, bo mam problem z laptopem.- podniosła torbę żeby mu pokazać. On po chwili klepnął się w czoło.
- Przepraszam najmocniej. Po prostu mam spięcie z niektórymi ludźmi, którym nie mogę przemówić do rozsądku. Tacy natrętni…- westchnął.- Zresztą. Nieważne.- machnął reką.- Proszę podac laptopa. Sprawdzę w czym tkwi problem.
- Proszę bardzo.- podałam mu go. Otworzył i poszperał w nim kilka minut. Opisałam mu na czym polega problem. Mimo to zadawał dużo skomplikowanych pytań, na które nie zawsze znałam odpowiedź lub nie wiedziałam o co chodzi.
- Twój laptop jest zainfekowany. Ma wirusa. Program antywirusowy wygasł.
- To dziwne.- podrapałam się po głowie.- Myślałam, że jeszcze będzie jakiś czas mi służył.
- Pozbędę się go w kilka minut i zainstaluje nowy. Ten jest przestarzały.
- Proszę robić to co słuszne.- uśmiechnęłam się.- Ważne by działał.
- Przepraszam. Bo mi się właśnie przypomniało, że do pani od razu na „ty” wyskoczyłem.
- Nic nie szkodzi. Ja też nie zwróciłam uwagi przez to wszystko.- Carlos… fajne imię.- spojrzałam na plakietkę udając, że teraz poznałam jego imię.
- Sarah zawsze wydawało mi się takie tajemnicze.- wtrącił.
- Czemu?
- Nie wiem. Według mnie nazywają się tak dziewczyny, które skrywają mnóstwo tajemnic.- odpowiedział.- Gotowe. Laptop wyleczony.
- Ile jestem winna?- spytałam chowając sprzęt z powrotem do torby.
- Nic nie trzeba. Niech to będzie rekompensata za ten bezpodstawny naskok.- uśmiechnął się szczerze.
- Ah tak.- kiwnęłam głową.- Wolałabym inną rekompensatę. Skoro już mi się chcesz odwdzięczać to może mała kawa po pracy?
- Powiedz tylko gdzie i o której dokładnie.
- Kawiarnia Cafelle, godzina siedemnasta.- cieszyłam się, że gładko poszło.
- Wiem gdzie to jest.- kiwnął.- Przyjdę na pewno.
- No to do zobaczenia.- gdy wychodziłam, zatrzymałam się przed drzwiami i mu pomachałam na pożegnanie. Odmachał mi szczęśliwy. Gdy tylko wyszłam, odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że po tym incydencie coś pójdzie nie tak. Ostatecznie wszystko się ułożyło. Mam nadzieję, że już więcej nie będzie takich niespodzianek.
_____________________________________________________________________________________________
B: Rozdział pojawił się wcześniej. Suprajs! Ostatni rozdział miał najwięcej wyświetleń co dało mi kopa do dalszego pisania. Ten może być. Dupy nie urywa, ale jest ok :) Dziękuję za komentarze :*
M: Ja jestem tak padnięta po dzisiejszym dniu w pracy, że ledwo co poprawiłam ten rozdział. Wiem, że nie muszę tego robić na natychmiast, jednak wolałam to zrobić teraz. Jutro może nie byłoby na to czasu. A ja myślałam już serio, że Carlito ją rozpoznał. Mały zawał ;)
Nic się nie zmieniło. Tylko nie uśmiechał się teraz. Ze skupieniem czytał coś na monitorze. Nawet nie zauważył, że weszłam, więc podeszłam bliżej. Gdy mnie zobaczył, zrzedła mu mina. Zrobił krok do tyłu.
- Wiem kim jesteś.- powiedział. Teraz to mi opadła kopara. Rozpoznał mnie. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że mi się uda… Wszystko szlag trafił. Ale jak? Czym się zdradziłam? Stałam jak ten patyk kiedy czekał na moją reakcję, ale się nie doczekał. - Słuchaj Nina, ja wiem jak było, ale nie powinnaś tu przychodzić.
- Ale ja…
- Już mi powiedzieli, że przyjedziesz z Retrospektive. Ale ja dzwoniłem do nich i odrzuciłem zamówienie.
- Słucham?- ściągnęłam brwi. Nie wiedziałam o czym on do mnie mówi. I podał nazwę mojej firmy. Może to o nim wczoraj wspomniał szef. Tylko nie dostałam wielu informacji.- Nie wiem co jest grane? O czym ty mówisz?
- Ty jesteś Nina? Przedstawiasz firmę Retrospektive?- pytał się już jakby sam nie był pewien. Czyli jeszcze nie wszystko stracone. Uff… Co za zbieg okoliczności.
- Nie. Jestem Sarah Parker. Przyszłam, bo mam problem z laptopem.- podniosła torbę żeby mu pokazać. On po chwili klepnął się w czoło.
- Przepraszam najmocniej. Po prostu mam spięcie z niektórymi ludźmi, którym nie mogę przemówić do rozsądku. Tacy natrętni…- westchnął.- Zresztą. Nieważne.- machnął reką.- Proszę podac laptopa. Sprawdzę w czym tkwi problem.
- Proszę bardzo.- podałam mu go. Otworzył i poszperał w nim kilka minut. Opisałam mu na czym polega problem. Mimo to zadawał dużo skomplikowanych pytań, na które nie zawsze znałam odpowiedź lub nie wiedziałam o co chodzi.
- Twój laptop jest zainfekowany. Ma wirusa. Program antywirusowy wygasł.
- To dziwne.- podrapałam się po głowie.- Myślałam, że jeszcze będzie jakiś czas mi służył.
- Pozbędę się go w kilka minut i zainstaluje nowy. Ten jest przestarzały.
- Proszę robić to co słuszne.- uśmiechnęłam się.- Ważne by działał.
- Przepraszam. Bo mi się właśnie przypomniało, że do pani od razu na „ty” wyskoczyłem.
- Nic nie szkodzi. Ja też nie zwróciłam uwagi przez to wszystko.- Carlos… fajne imię.- spojrzałam na plakietkę udając, że teraz poznałam jego imię.
- Sarah zawsze wydawało mi się takie tajemnicze.- wtrącił.
- Czemu?
- Nie wiem. Według mnie nazywają się tak dziewczyny, które skrywają mnóstwo tajemnic.- odpowiedział.- Gotowe. Laptop wyleczony.
- Ile jestem winna?- spytałam chowając sprzęt z powrotem do torby.
- Nic nie trzeba. Niech to będzie rekompensata za ten bezpodstawny naskok.- uśmiechnął się szczerze.
- Ah tak.- kiwnęłam głową.- Wolałabym inną rekompensatę. Skoro już mi się chcesz odwdzięczać to może mała kawa po pracy?
- Powiedz tylko gdzie i o której dokładnie.
- Kawiarnia Cafelle, godzina siedemnasta.- cieszyłam się, że gładko poszło.
- Wiem gdzie to jest.- kiwnął.- Przyjdę na pewno.
- No to do zobaczenia.- gdy wychodziłam, zatrzymałam się przed drzwiami i mu pomachałam na pożegnanie. Odmachał mi szczęśliwy. Gdy tylko wyszłam, odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że po tym incydencie coś pójdzie nie tak. Ostatecznie wszystko się ułożyło. Mam nadzieję, że już więcej nie będzie takich niespodzianek.
_____________________________________________________________________________________________
B: Rozdział pojawił się wcześniej. Suprajs! Ostatni rozdział miał najwięcej wyświetleń co dało mi kopa do dalszego pisania. Ten może być. Dupy nie urywa, ale jest ok :) Dziękuję za komentarze :*
M: Ja jestem tak padnięta po dzisiejszym dniu w pracy, że ledwo co poprawiłam ten rozdział. Wiem, że nie muszę tego robić na natychmiast, jednak wolałam to zrobić teraz. Jutro może nie byłoby na to czasu. A ja myślałam już serio, że Carlito ją rozpoznał. Mały zawał ;)
Juz myślałem, że Nina z tego nie wybranie i Carlos nie da się wkrecic a tu taka niespodzianka ;) piknik z Jamesem zakończony pocałunkiem. Fajnie. Ciekawe co dalej... ;D
OdpowiedzUsuńDostałam cynk, że rozdział jest :D James wyskakuje z tekstem PODOBAM CI SIĘ? Niby aww, ale też i dziwne. A Carlos mógł ją zdemaskować! Ah mógł! Ciekawe co by było. Ooo wyobraźnia mnie teraz ponosi. Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńZamarłam jak przeczytałam że Carlos wie kim jest Nina, naprawdę myślałam że coś mu świta ;). Ale dobrze że się inaczej skończyło. Już się nie mogę doczekać, co będzie dalej.. :). Czekam na następny rozdział ;3.
OdpowiedzUsuń