Miałam wrażenie, że moje powieki robiły się coraz cięższe. Mieszałam kawę łyżeczką bez powodu już dobre dwie minuty. Zastygłam w miejscu. Tępo patrzyłam się przed siebie w jeden punkt. Plakietkę z moim imieniem i nazwiskiem na biurku. Dobrze, że szefa nie było. Gdyby widział mnie w takim stanie… Nie, nie wyspałam się. Śniły mi się koszmary ze mną i czterema pajacami w roli głównej. To już naprawdę staje się męczące. Nie dość, że zmagam się z nimi za dnia to jeszcze w nocy. W dodatku wybuchł pożar trzy ulice dalej i była akcja ratownicza. Wszystko wyło i trąbiło. Może powinnam okazać trochę współczucia, ale nie byłam w stanie w środku nocy zamartwiać się o innych. No sorry.
- Można?- Emma wychyliła głowę zza drzwi.
- Aha…- jęknęłam.
- Mam przerwę, więc wpadłam.- usiadła na przeciwko mnie. Wzięła moją plakietkę do ręki i bawiła się nią.- Nina Simons…
- Ale także i Alice Johnson, Jannette Mayers, Diana Douborn i Sarah Parker, kłaniam się.- powiedziałam z ironią, a moja głowa padła na biurko.
- Nie chciałam ci tego mówić, ale strasznie dziś wyglądasz.
- Wow, powiedz mi coś czego nie wiem.- burknęłam mając nadal przyklejone czoło do drewna.
- Powinnaś dać sobie dzień wolny od całej czwórki. Gdy wrócisz do domu, masz wypocząć. Latasz jak ta pokręcona od spotkania do spotkania. Od randki do randki. Kończysz jedną rozmowę telefoniczną i zaczynasz drugą.
- Niełatwo jest bycie tyloma osobami naraz…
- To przestań. Czy nie uważasz, że nadszedł czas, aby to zakończyć? Zanim coś wymsknie się spod kontroli? Zanim dojdzie do czegoś nieplanowanego? Coś czego byś nie chciała? Czy nie jest czas powiedzieć sobie dość?- odstawiła plakietkę na miejsce.- Twoja zemsta ma wiele twarzy. Aż za dużo. Musisz sobie powiedzieć stop!
- Jeszcze trochę. Jestem już tak daleko.
- Nina! Oprzytomnij w końcu!- zdenerwowała się nie wiem czym.- Powinnaś iść do każdego z nich osobno i zakończyć to.
- To też jest zły pomysł.
- Wcale nie!
- Wcale tak!- podniosłam głowę.- I co potem? Myślisz, że by nie zadawali pytań? Tak po prostu mnie puszczą? No nie wydaje mi się. Daj sobie spokój, Emma. Wiem co robię. Nie potrzebuję żebyś mówiła mi co mam robić.
- No to lepiej żebym w ogóle nie brała w tym udziału!- wstała.
- A proszę! Rób sobie co chcesz!- machnęłam ręką wypraszająco.
- I dobrze! Od początku nie chciałam mieć z tym nic wspólnego! Radź sobie sama!- wyszła trzaskając drzwiami.
- No zajebiście…- mruknęłam do siebie. Przez to wszystko jeszcze się z nią pokłóciłam. No i dobrze! Poradzę sobie bez niej. W sumie ona niewiele mi pomogła. U jej siostry miałam już na co liczyć. Obejdę się.
Ta cała kłótnia ożywiła mnie. Byłam zmęczona, ale nie wyglądałam jakbym nie spała od tygodnia. Gdy wróciłam do domu, Emma już tam była. Zobaczyła, że to ja i odwróciła głowę. Wzięła do ręki czasopismo i udawała, że czyta. Przecież to widać, że tego nie czyta. Ciągle gapi się na obrazki. Ta atmosfera po prostu mnie dobijała. Miałam ochotę stąd wyjść. Może źle robiłam, ale zamierzałam wybrać się do 2NIGHT. Wzięłam szybki prysznic, który jeszcze bardziej mnie pobudził, uczesałam włosy, zrobiłam trochę mocniejszy makijaż. Poszalałam z ubiorem. Mała czarna i do tego cała się błyszczy. Ubrałam skromne dodatki żeby nie zrobić się na prostytutkę. Tym razem pojechałam taksówką.Wielki goryl stał pod klubem za barierką, a przed nią spora kolejka. Ominęłam ją, nie będę w niej stać. Może uda mi się wejść. Mężczyzna gdy tylko mnie zobaczył, od razu odsunął się na bok. Wiedział przecież dobrze kim jestem. Dziewczyną jego szefa.
- Jest James?- spytałam.
- Szefa nie ma, ale być może jeszcze przyjdzie.- odpowiedział gdy wpuszczał mnie do środka. Słyszałam jak za moimi plecami rozniosły się żale innych czekających osób. Na szczęście teraz muzyka zastąpiła te nieszczęsnę lamenty. Odnalazłam bar. Usiadłam na jednym z kilku taboretów obitych czerwoną skórą.
- Co podać?- spytał barman wycierając ściereczką szklankę.
- Nie wiem. Coś mocnego, ale żeby twarzy mi nie wykręciło.- przewróciłam oczami.
- Jeśli tak to moją specjalnością jest drink mojego pomysłu. Zwie się Fao Berto. Składa się z…
- Może być.- przerwałam mu zanim się rozwinie. Niezadowolony facet odszedł na bok i wziął się za jego przygotowywanie. Teraz jak mu się przyjrzałam to nie był taki zły. Wysoki, przystojny i nie wyglądał na barmana. Miał czarny odcień włosów, ciemniejszą karnację i urodę Latynosa. Po chwili podał mi drinka i dorzucił słomkę. Gdy go spróbowałam… no po prostu niebo.- Jezu, to jest fantastyczne!
- A nie mówiłem.- odpowiedział już rozchmurzony.
- Dlaczego nazywa się Fao Berto?- spytałam zaciekawiona.
- Nazywam się Roberto Faoli.- uśmiechnął się.
- Dlatego…
- A można wiedzieć jak pani ma na imię?
- A można wiedzieć jak pani ma na imię?
- Wie pan co? Sama już nie wiem kim jestem.- wciągnęłam przez słomkę.
- Problemy…- westchnął.- Gdy kobieta tu przychodzi samotnie to zwykle ma problemy, ktoś ją rzucił, a rzadziej żeby się upić w samotności.- porozmawialiśmy sobie trochę. W międzyczasie zamówiłam już drugiego drinka. Rozmowa z Robertem trochę podniosła mnie na duchu.
- Alice?- nagle dosiadł się do mnie zaskoczony James. Jak zawsze w pracy miał na sobie swoją białą koszulę i krawat.
- Co ty tutaj robisz?- zorientował się, że prowadziłam miłą pogadankę z barmanem, na co James posłał mu mroźne spojrzenie.- Wracaj do pracy, Faoli.- Latynos spojrzał się na niego niezadowolony. Miałam wrażenie, że nie miał do niego szacunku. Mimo to odszedł obsłużyć innych gości.- A więc co tutaj robisz sama?- ponowił swoje pytanie.
- Co ty tutaj robisz?- zorientował się, że prowadziłam miłą pogadankę z barmanem, na co James posłał mu mroźne spojrzenie.- Wracaj do pracy, Faoli.- Latynos spojrzał się na niego niezadowolony. Miałam wrażenie, że nie miał do niego szacunku. Mimo to odszedł obsłużyć innych gości.- A więc co tutaj robisz sama?- ponowił swoje pytanie.
- Pokłóciłam się z lokatorką. Nie chciałam siedzieć w domu. Nie zniosłabym tego. Chciałam się trochę rozerwać… Macie tutaj pyszne drinki.
- Dzięki.- odpowiedział bez wyrazu.
- Co jesteś taki dziwny? Stało się coś?
- Pokłóciłem się z Marcosem, moim zastępcą.
- A o co poszło?- w sumie to domyśliłam się po tym jak powiedział o kogo chodzi.
- Ludzie, z którymi miałem robić interesy przyjechali do nas jednak wcześniej. No fakt, dzwonił. Tłumaczyłem mu, że miałem wyciszony telefon. Jednak jak mówił, nie dostałem żadnego smsa. Wkurzył się, że przyszedłem jak gdyby nic, a ja do niego zacząłem gadać żeby tak nie podskakiwał. No może faktycznie to wszystko moja wina, ale jakoś wyszło. A teraz straciłem inwestorów. Tak długo o nich walczyłem, ale ich straciłem.
- To było bardzo ważne?
- Cholernie ważne. Mam dług na ten lokal. Nie jest to makabryczna suma, ale na dzień dzisiejszy nie stać mnie, abym to spłacił. Jeśli nie znajdę inwestorów to będzie kwestia czasu. To miejsce podupada.
- Ale przecież to najlepszy klub w mieście.- nie rozumiałam tego. Zrobiło mi się głupio. Byłam zła na siebie. Chciałam tylko dopiec mu, a przeze mnie tylu ludzi może ucierpieć. Zaczęłam żałować tego co zrobiłam.
- Ujmijmy to tak. Jestem dobrym magikiem. Iluzja to mój żywioł.
- Nie wiedziałam, że jest aż tak źle…
- Nasz spec od Fao Berto miał tydzień temu też drugiego kumpla.- spojrzał w jego stronę. Mówił to specjalnie głośno żeby usłyszał. Faoli tylko pokręcił głową wzdychając. Chyba nie lubił Maslow’a.
- No właśnie. Miał…- oparłam głowę na ramieniu.
- Ej.- palcem nakierował moją twarz żebyśmy znów nawiązali kontakt wzrokowy.- Nie zamartwiaj się tak. To jest mój problem, nie twój. To nie jest twoja wina. Tylko moja, skarbie. Chyba nie nadaje się do tego biznesu.
- Ale przecież to nie koniec.
- Możliwe.- odrzekł.- Trzeba być dobrej nadziei. Ale nie myślmy o tym teraz. Skoro tu jesteś to nie powinienem sprawiać żebyś się zadręczała. Mogłem ci nie mówić.
- Dobrze, że powiedziałeś.- a może faktycznie byłoby lepiej? Cieszyłabym się nadal, że załatwiłam Jamesa? A za nim innych niewinnych ludzi…
- Naprawdę.- spojrzał mi prosto w oczy i przybliżył się.- Nie myśl o tym.- przybliżył się wystarczająco blisko żeby mnie pocałować.- W pierwszych dniach naszej znajomości nie rozszyfrowałem w tobie tej dobroci. Dopiero teraz zauważyłem jaka jesteś. Dobra, troskliwa, czuła… Taka niezwykła.- przejechał dłonią po moim policzku, a mnie przeszedł dziwny dreszcz.
- Proszę cię, nie mów tak.- odwróciłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć kiedy mi to mówi.
- Ale dlaczego? Przecież tak jest.- wzruszył ramionami.
- Ujmijmy to tak.- zapożyczyłam jego słowa.- Jestem dobrym magikiem. Iluzja to mój żywioł.- czekaj… po co ja mu to w ogóle powiedziałam? Głupi alkohol. Głupie Fao Berto.
- Ty i te twoje żarty.- uśmiechnął się. Chyba tego nie kupił. I dobrze.- W ogóle zapomniałem ci powiedzieć jak pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.- wypiłam drinka do końca.
- Pewnie jako dziecko byłaś słodką, śliczną dziewczynką.
- Ah… żebyś się nie zdziwił, kochany.- zaczęłam mieszać słomką powietrze w szklance.- Nie byłam słodką, śliczną dziewczynką. Kiedyś nie wyglądałam tak jak teraz.- Nina, znów ci się rozplątał język! Wina Fao Berto.
- No cóż.- westchnął.- Czytałem kiedyś bajkę o brzydkim kaczątku. Wygląd to nie wszystko.- Też mi się tak wydaje, ale nie każdy tak uważa.- coś mi się wydaje, że kłamie. Po tym co było kiedyś? Nieważne…- A może zatańczymy?- podniósł się.
- Nie mam ochoty.
- Nie marudź. Chodź.- złapał mnie za rękę. Dałam się namówić. Poprowadził mnie na środek parkietu. Akurat zaczynał się wolny kawałek. parkiet rozrzedził się trochę. Objął mnie, a ja jego.- Kocham cię, Alice…- wyszeptał mi do ucha. Jego głos obijał mi się w uszach. Oparłam głowę delikatnie o jego ciało i dałam się ponieść pięknej melodii.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
B: Przyspieszyłam tempa, choć nie wiem czy powinnam, bo liczba wyświetleń ciut spadła. Mam nadzieję, że to się zmieni. Miałam z Marlą konferencję i już ustaliłyśmy jaki będzie koniec. Zobaczymy czy wam się spodoba ;)
M: Eeeej, ja chciałam napisać o konferencji. Pytanie: O czym pomyśleliście gdy zobaczyliście tytuł rozdziału ? :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
B: Przyspieszyłam tempa, choć nie wiem czy powinnam, bo liczba wyświetleń ciut spadła. Mam nadzieję, że to się zmieni. Miałam z Marlą konferencję i już ustaliłyśmy jaki będzie koniec. Zobaczymy czy wam się spodoba ;)
M: Eeeej, ja chciałam napisać o konferencji. Pytanie: O czym pomyśleliście gdy zobaczyliście tytuł rozdziału ? :)