niedziela, 19 października 2014

12. Max i Persy

Nadchodził wieczór. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina dziewiętnasta. Miałam właśnie teraz zjawić się u Carlosa w mieszkaniu. Ale nie zrobiłam tego. To znaczy nie, że nie zamierzam wcale nie przyjść. To by był błąd. Zamierzałam się spóźnić specjalnie kilka minut. Pięć, dziesięć, piętnaście… Na ulicach są korki, ale ja byłam sprytniejsza i przyjechałam rowerem. Czekałam niecierpliwie ten czas. Stanęłam pod jego drzwiami i poprawiłam mój sweter, do którego od jakiegoś czasu czułam obrzydzenie. Niedawno łasił się do niego kot. Max jest pupilkiem Amber, dlatego była mi potrzebna. Max tarzał się na moim swetrze, ocierał się o niego i na wszelki wypadek wytarłam kota tym swetrem. Mój jasny sweterek był pełen sierści śnieżnobiałego kota. Zamierzam wejść do środka i czekać na jego reakcję alergiczną. Zapukałam do drzwi.
- O! A już myślałem, że nie przyjdziesz!- powiedział gdy otworzyły się wrota do jego mieszkania.
- Przepraszam za spóźnienie, ale są straszne korki.- weszłam do środka.- Jeny… jeśli są korki to będę musiał wyjść jeszcze szybciej. Nie wiem ile czasu nam zostało. W sumie to już mogłaś nie przychodzić.
- Warto jest odwiedzić mojego kochanego chłopaka nawet na dziesięć minut.- przytuliłam się do niego mocno, aby uraczyć go niespodzianką na moim swetrze.
- Aww, jak słodko.- uśmiechnął się.- Chcesz się czegoś napić?- poszedł potem do kuchni, a ja za nim w bezpiecznej odległości.
- Wody, poproszę.- wziął cały dzbanek wody, a ja wzięłam szklanki. Kiedy szedł z dzbankiem do stolika, głośno kichnął.- Na zdrowie, kochanie.
- Dziękuję.- odpowiedział już z gorszym samopoczuciem. Kilka sekund później znowu kichnął. Przetarł delikatnie nos wskazującym palcem.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz strasznie.
- A nie wiem.- położył komórkę na stole, a następnie znowu kichnął.- Otworzę okno. Duszno się zrobiło.
- Jest chłodno, Carlos. Masz przecież otwarty balkon. Coś ci jest? Jesteś chory?- gdy tylko podeszłam do niego, zaczął kichać z jeszcze większą częstotliwością. Miał lekko spuchnięte oczy.
- Sarah? Masz może kota w domu? Albo trzymałaś może jakiegoś…?- kichnął znów.
- No nie. Przecież ja nie ma  zwierząt w domu. Do ciebie rowerem jechałam. Nie tykałam się niczego.- położyłam mu rękę na ramieniu.
- Ja muszę już wyjść…
- Nie wyjdziesz na spotkanie w takim stanie.- powiedziałam z udawaną troską. Zaczął się drapać po dłoniach.- i nie rób tak, bo będzie gorzej.
- A- psik! Ale ja musze wyjść! To dla mnie bardzo ważna życiowa szansa. A- psik!- twarz miał całą czerwoną.- Carlos, w takim stanie nic nie działasz. Musisz zostać w domu. Ja rozumiem, ale zdrowie jest najważniejsze.
- To podaj mi chociaż telefon żebym mógł zadzwonić.- poprosił. Podeszłam do stolika. Do dwudziestej zostało mniej niż dziesięć minut. Nie może się z nimi skontaktować. Wzięłam telefon do ręki i przypadkowo upuściłam go nad dzbankiem z wodą. Komórka wpadła z chlustem do wody. Carlos obejrzał się i rozdziawił usta.- Sarah?!- podniósł głos i znów kichnął.
- J-ja przepraszam.- powiedziałam ze sztuczną skruchą.- T-to był przypadek.- w oczach miałam łzy. Umiem robić to na zawołanie jak wiele innych rzeczy.- Jestem beznad-dziejna! Wszystko moja wina!- wyciągnęłam go ze dzbanka. Wytarłam go ścierką, a następnie rozbroiłam na wszystkie części. Nie działał. Carlos wziął kartę pamięci i SIM. O resztę już mniej się martwił. Nie był w stanie. Zamknął balkon.
- Być może to kot sąsiadki znów wskoczył mi na balkon.- pociągnął nosem.- A co do tego telefonu to nie martw się…
- Tak mi przykro. Pewnie jesteś teraz na mnie zły. I masz prawo. Nie zasługuję by być twoją dziewczyną.- wytarłam delikatnie oczy żeby się nie rozmazać. Zdjęłam z siebie sweter i wsadziłam go do torebki. Już dopięłam swego.
- Mnie też się kiedyś zdarzyło utopić telefon… w ubikacji. Nikt nie robi takich rzeczy umyślnie. Chyba, że jest się nienormalnym.- jestem nienormalna?- Spoko. Mam jeszcze drugi telefon. Tylko musiałbym przegrzebać szafki.- pociągnął nosem.
- Przykro mi, że nie poszedłeś na spotkanie.
- Spróbuję jeszcze się z nimi dogadać jeśli mi pozwolą…
- No to może zadzwoń z mojego.
- Nie. To nie ma już sensu.- posmutniał. Usiadł na sofie i się zgarbił. Uszło z niego całe szczęście, które jeszcze widziałam tak niedawno. Patrzył się gdzieś nieprzytomnie przed siebie.- I chyba już czuję się lepiej. Wiedziałem, że to przez tego kocura Persy’ego. A mówiłem tej babie żeby z nim uważała…- westchnął. Położył głowę na poduszce tak leżał nie patrząc na mnie. A mnie się udało. Tylko nie cieszę się z tego tak mocno jak to myślała, że będę. Mimo to jestem zadowolona z tego, że plan się powiódł.
- Co mam zrobić żeby poprawić ci humor?- spytałam mając nadzieję, że z tego nie skorzysta i wrócę do domu.
- Nie wiem czy cos mi jeszcze pomoże.- odpowiedział przybity.- Jestem zmęczony.
- Zostać z tobą?
- Nie, idź. Wolałbym zostać sam. Odezwę się jutro… jeśli znajdę telefon.
- Trzymaj się, kochany. I jeszcze raz przepraszam.- opuściłam jego mieszkanie.

Kiedy bylam już na zewnątrz, poczułam się tak lżej. Jakby to, co gnieździło się we mnie przez tyle czasu uszło ze mnie. Jednak nie wszystko. Zostaje jeszcze reszta. Weszłam do domu. Standardowo Emmy nie było w środku. Ostatnio poważnie zaniedbałam świeżą znajomość z jej osobą. Chciałam ją lepiej poznać, ale nie było okazji. Niewiele o sobie wiemy. Przeszłam kilka kroków po pustym apartamencie. Następnie położyłam się wygodnie na kanapie i otworzyłam laptopa. Musiałam napisać jeszcze coś dla szefa. A tak mi się nie chciało. Zamknęłam na chwilę oczy, aby zebrac myśli kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte!- krzyknęłam.
- Tu jesteś!- do środka wparował James. Ożywiłam się. Czemu przyszedł tutaj i do tego taki wpieniony? Nigdy nie widziałam go w tym stanie. Trochę się zlękłam.
- Jezu, James... Co ci się stało?
- Już ci wytłumaczę, Alice Johnson... a raczej Nino Simons!- spojrzał mi prosto w oczy, które aż parzyły moją twarz. Zrobiło mi się sucho w gardle. Skąd on się dowiedział? Czym się zdradziłam?
- James... to jest jakieś nieporozumienie.- próbowałam go jakoś przekonać, ale nie pozwalał mi na to.
- Nie! Jak długo zamierzałaś mnie tak okłamywać?!- uniósł się jeszcze bardziej.- Gra skończona i to co było między nami też jest skończone.
- To co było między nami nigdy nie istniało.- poprawiłam go z triumfalnym uśmiechem. Nie bede się już z nim cackać.
- Nigdy nie znajdziesz prawdziwej miłości z taką perfidną i zakłamaną osobowością. Fakt, ja też święty nie byłem. Ale jest pomiędzy nami różnica. Ty zmieniłaś się na gorsze, a aja na lepsze. Ja zrozumiałem swój błąd. Ty nigdy swojego nie dostrzeżesz. Gdzie podziała się tamta dziewczyna? Może niezbyt urodziwa, ale piękna duchem? Taka niewinna. Taka nieśmiała. Taka nieskazitelna...- popatrzył na mnie z pogardą.- Jeśli chciałaś być taką mściwą suką bez uczuć to nie warto było przechodzić metamorfozy. Żałuję, że ja i moi przyjaciele przyczyniliśmy się do wykreowania takiego potwora jak ty.- dobra... to co powiedział zabolało i to bardzo. Czułam jak niepohamowane łzy wyciskają mi się z oczu. Nie wiedziałam co myśleć.
- Idź stąd.- warknęłam.
- Ach Nino...- westchnął i zrobił na przekór. Podszedł bliżej.- Chciałbym żeby nie było tego wszystkiego. Żebyś ty nie była zła oraz mściwa, a ja mógłbym zapomnieć o twojej grze. Chciałbym złapać się za rękę, a drugą dłonią dotknąć twojego policzka jak na naszym pierwszym spotkaniu. Pocałowałbym cię czule, lecz masz rację. To tylko iluzja. Moja prysła, teraz czas na twoją.
- Nina!- otworzyłam oczy.


 

Przede mną stała Emma z torbą pełna zakupów.- Przysnęłaś? Ups. obudziłam cię.- po chwili dotarło do mnie, że to był zwykły sen. Może nie taki zwykły. Wydawał się mocno realistyczny. Miałam wrażenie, że to działo się naprawdę.
- Śniło mi się coś strasznie dziwnego i przerażającego.- podniosłam się.
- A ty gdzie idziesz?
- Do 2NIGHT. Do Jamesa.
- Stój!- zatrzymała mnie.- Weź sie ogarnij, dobrze? Co ci się sniło?
- James dowiedział się prawdy i rozmawialiśmy o tym i o mnie.
- lecisz do niego sprawdzić czy to prawda?- zażartowała.- Masz jakieś prorocze sny? Aj, Simosn. Ogarnij się. daruj sobie na dzisiaj.
- Masz rację. Po prostu pomyślałam, ze ten sen ma coś wspólnego z rzeczywistością, ale to przecież nieprawda. To się nie wydarzy.
- Zadam ci standardowe pytania. Kiedy ostatnio dobrze się wyspałas? Kiedy ostatnio miałaś dla siebie wolnego czasu więcej niż pół godziny? i kiedy ostatnio razem spędziłyśmy wieczór?
- W tamtym miesiącu. Nie pamiętam. Dwa tygodnie temu?- odpowiedziałam.
- No właśnie.- założyła ręce.- Dlatego zostajesz w domu. Spędzasz ze mną wieczór przy fajnym filmie. Upichcę coś,a do niego pójdziesz jutro, ok?
- Tak jest.- uśmiechnęłam się.- masz rację. Przepraszam. Strasznie cię zaniedbałam. Pracujemy w jednej firmie i mieszkamy pod jednym dachem, a już dowiedziałam się więcej o tych idiotach niż o tobie. A nie chcę żebyś była mi obca.
- To cieszę się.
- Mam pomysł. Zaprośmy twoją siostrę. Niech dołączy do nas. Zrobimy sobie babski. wieczór. Rozluźnimy się trochę.- zaproponowałam.
- Świetny pomysł. Zaraz do niej zadzwonię.- odeszła na bok i wyciągnęła telefon żeby zadzwonić. Spojrzałam przez okno. Było już ciemno, ale nie za późno żeby się spotkać w milej atmosferze. Musze odpocząć od tego wszystkiego




------------------------------------------------------------------------------------------------------------

B: Już wiecie. Max jest zwykłym kotem. Nie przenosiłam tekstu z poczty, więc raczej nie będzie białego tła :) Postaram się do czwartku napisać kolejny, ale nie obiecuję :)

M: A ja nie wiem co napisać ( a rzadko mi się zdarza), więc sobie idę :D

6 komentarzy:

  1. No zesz... Co za... Nie skomentuje jej zachowania... Chyba troszeczke przesadza z tym mszczebiem się. Sa jakieś granice. Podejrzewam ze bd jeszcze gorzej. Nie zdziiwie się jak na koniec opowiadania zodtanie sama jak palec... Nina Suka Simons. No wiec... Tak kobieta mnie co raz bardziej zaskakuje a ja co raz bardziej lubie to opowiadanie. Szkoda ze dobiega końca. Świetny rozdział. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby tekstu nie skopiowałaś, a teraz dopiero zauważyłam biały pasek. Ale nie tyczy się tekstu. Oj Becia, robimy progress :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo Max to lniejący kocur, który podręczył Carlosa :) Ten sen z Jamesem może albo jest proroczy albo ukazuje jej jakiś strach. Może przed tym, że jej się nie uda. Brawo za postępy z białym zaznaczeniem hehe :) Super rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj taaam. Za bardzo się uczepiliście tego białego tła :)

      Usuń
  4. Max to kot?! Ja nie mogę... już chciałam krzyczeć po całym domu "To jest kot?!" "Co ta Nina wyczynia?!" "O qwa James wszystko wie!!!", ale umiem się pohamować... Jak to białe tło się tam znalazło? Betty co ty wyczyniasz? LUJ!
    Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Serce mi zaczęło mocniej bić, jak przeczytałam ten sen.. Myślałam że to się stało naprawdę ;D. Przeraziłam się :). Biedy Carlos, że też musi mieć alergię. Dobry rozdział :)). Czekam na następny ;* .

    OdpowiedzUsuń