czwartek, 2 października 2014

10. Test, kawa i łza

- Jesteś pewny, że mam ci w tym pomóc?- spytałam niepewnie Kendalla. Przyniósł mi filiżankę kawy. Postawił ją na stoliku. Siedziałam na jego małej sofie, a przed oczami miałam test podsumowujący umiejętności z języka angielskiego. Musi mieć zaliczone minimum osiemdziesiąt pięć procent. Wcześniej zwinęłam mu jeden egzemplarz i przejrzałam dokładnie. Pięćdziesiąt pytań zamkniętych. Nawet chyba miałam to jeszcze w torebce.
- Przynosisz mi szczęście, Diana.- usiadł w końcu.
- Pamiętasz co było ostatnim razem w sklepie?
- To był przypadek.- wywróciłam oczami. Od czasu kiedy wygrał na loterii miesięczny zapas swojej ulubionej kawy, uważa mnie za swoją czterolistną koniczynkę. Nie zmienia to faktu, że dobrze, że mnie tu zaprosił.
- Ja i tak wiem swoje. Odpręż się. Siedź wygodnie i przynoś mi szczęście. A gdy skończę i wyślę to na poczcie, zabiorę cię do kina.- uśmiechnął się.
- O nie! Tylko nie do kina!- już mi ta scena stanęła przed oczyma. Przypomniało mi się jaką burzę zrobił na naszym pierwszym i raczej ostatnim wypadzie do kina.
- No przecież żartowałem. Tak poza szkołą to jestem niemile widziany w wielu miejscach. W dwóch hotelach, pizzerii, w urzędzie, bibliotece miejskiej…- wymieniał na palcach. Gdy wspomniał o bibliotece, przypomniał mi się Logan.- No i do kolekcji doszło kino.
- Musisz się kontrolować i nie robić tylu afer, bo niedługo to z domu nie będziesz mógł wyjść. A kiedy wyjdziesz, ludzie cię będą gonić z pochodniami w ręce.- zażartowałam.
- Hahaha!- zaśmiał się.- No bez przesady. Przecież nie kłócę się tak często. Niektórzy ludzie po prostu działają na mnie tak jak działają.
- Szybko dajesz się wyprowadzić z równowagi.
- Oj tam, oj tam. Dobra, zaczynajmy ten test.- Matko Boska! Przez najbliższą godzinę tak się wynudziłam… Kendall gadał coś pod nosem. Szczęśliwy zaznaczał odpowiedzi. Gadał do mnie jakieś mało zrozumiane rzeczy w międzyczasie. Kiedy wszystko skończył, jeszcze raz wszystko sprawdził. Gdy był pewien, wsadził test do koperty, ale nie zakleił jej jeszcze. Po chwili ktoś do niego zadzwonił.- Logan? … No co tam? … To nie pracujesz dzisiaj? … No wiesz, mam napięty plan dnia, a co? … Masz? To fantastycznie! … Jeśli to nie problem to możesz mi to przynieść. … No ok., to czekam.- rozłączył się.
- Co się dzieje?
- Logan przyjdzie tu za kilka minut i mi przyniesie jedną książkę. Szukam jej od tygodni.
- L-logan?- ledwo przełknęłam ślinę. Ja pierdolę! Zawsze coś! Tak to jest jak się spotyka z czterema facetami. Żeby oni tylko jeszcze się nie znali. Ale się znają. Co ma robić? Nie może mnie tu zobaczyć!- Wejdzie tutaj?
- Tak.- przytaknął.- Może w końcu go poznasz. Chciałem cię przedstawić już reszcie mojej paczki, ale jakoś tak nie było okazji.
- Przepraszam cię, ale ja muszę już iść…- najprostsze rozwiązanie to ucieczka. Jak tchórz, wiem. Ale co mogłam zrobić?
- Już? Ale jak to?- zmieszał się.- Mieliśmy przecież potem wyjść.
- Tak, ale przypomniało mi się, że muszę coś zrobić dla przyjaciółki.
- Tak nagle?- przyjrzał mi się badawczo.- A może nie w tym leży problem…
- Co masz na myśli?- miałam takie wrażenie, że zaraz się uduszę.
- Może ty go wcale nie chcesz poznać.- założył ręce.- Diana, naprawdę nie jestem głupi. Powiedz mi o co chodzi.
- Powiem ci wszystko.- położyłam mu rękę na ramieniu.- Obiecuję, że powiem ci prawdę, ale nie wpuszczaj go tu, proszę…- patrzyliśmy sobie tak przez chwilę w oczy zastygając w miejscu. Chyba nie chce wiedzieć o czym on teraz myśli.
- No dobrze.- westchnął. Tak! Zgodził się. Kamień z serca.- Zjadę na dół i porozmawiam z nim w holu. Jakieś dziesięć minut i jestem w powrotem. A gdy wrócę, masz mi powiedzieć czemu się tak dziwnie zachowujesz.- odwrócił się na pięcie, a następnie wyszedł z mieszkania. Był taki stanowczy. Wypuściłam powietrze w płuc. Zyskałam trochę czasu. Chciałam się zastanowić nad tym co mu powiedzieć, ale mój wzrok spoczął na białej kopercie. To była jedyna taka okazja. Mój plan ziszczał się małymi perfidnymi krokami. Wyjęłam test z koperty. Z torebki wyciągnęłam pusty egzemplarz. Zamierzałam sfałszować to i podmienić swój. To by było zbyt podejrzane, że wszystkie odpowiedzi bym zaznaczyła źle, więc niektóre pola zaznaczyłam tak jak Kendall, a niektóre zupełnie inaczej. Włożyłam do koperty swoją wersję, a Kendalla do torebki. Oj będzie żałował, oj będzie… Została mi jeszcze chwila na obmyślenie co mu powiem ( no przecież nie prawdę ). Blondyn otworzył drzwi. W ręce trzymał książkę. W ciszy odłożył ją na komodę, a następnie przysiadł obok mnie.
- Już sobie pogadaliście?- spytałam.
- Tak. Nie zmieniaj tematu.- odpowiedział szorstko.- A więc? W czym jest problem?
- Ah, Kendall… gdyby to było takie łatwe ci powiedzieć…- przegryzłam wargę.- Ja po prostu obawiam się spotkania twoich przyjaciół.
- Ale czemu? Boisz się ich? Nie ma po co.- jego wyraz twarzy złagodniał.



- Nie, że się boję. Martwię się o to co będzie potem.
- W sensie?
- Wyobraź sobie sytuację, że poznajesz mnie swoim przyjaciołom. Jest super tralala… Nadchodzi moment, w którym my możemy się rozejść i wtedy między mną a twoimi znajomymi jest nieciekawie. Rozumiesz?
- A więc o to chodzi.- pogładził się po szyi.- Dobrze wiem jak to jest. Kiedyś James chodził z taką Liz. Przedstawił nam ją i było fajnie. Jednak kiedy się rozstali, nasze kontakty z Liz… No… były słabsze. Tak głupio się było spotykać z nią tym bardziej, że James już miał kogoś innego potem. No nie wiem jak to wytłumaczyć, ale wiem o co ci chodzi. Uważasz to za zbyt duży problem jednak. Myślisz, że moglibyśmy zerwać ze sobą?
- Bo ja nadal nie wiem jak to jest między nami…- poprawiłam włosy udając lekkie zawstydzenie sytuacją.- Nie wiem czy uważasz to między nami na poważnie.
- No tak.- kiwnął głową.- Jestem kiepski w okazywaniu uczuć, mówieniu tego co myślę i jak bardzo mi na tobie zależy, ale myślę, że to cię przekona.- wpił się w moje usta. Ten pocałunek był taki zachłanny, odważny. Ujął moją twarz w dłonie żeby mu było wygodniej. Kiedy oderwał się od moich warg, spojrzał mi prosto w oczy.- Nigdy nie wątp w to co czuję. A ja przytaknęłam jak w transie. To było takie… dziwne. Jednak nie zamierzałam długo nad tym rozmyślać. Kendall ma problem z okazywaniem uczuć, ale zaliczę to jako Kocham cię.
- Już prawie czternasta.- przypomniałam.
- No tak. Chodźmy na pocztę wysłać to.- wziął kopertę i ją zakleił.

Gdy opuściliśmy pocztę, Kendall złapał mnie za rękę. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Poszliśmy razem do kawiarni Amber po kawę mrożoną na wynos. On zamawiał, a ja oparłam się o ścianę i wymieniałyśmy porozumiewawczymi spojrzeniami. Kiedy nie patrzył, zapytała się mnie bezgłośnie układając usta aż powstało Kendall? A ja przytaknęłam. Przyjrzała mu się dyskretnie. Znów chciała mi coś przekazać. Tym razem Ale przystojniak. Ja tylko kiwnęłam ze zrezygnowaniem.
- Nie dostanę jakiś słomek?- spytał blondyn.
- Przykro mi, ale się skończyły. Może…
- To jak mam niby pić z tych kubków?- uniósł się Kendall przerywając Amber, która wybałuszyła oczy.- Co to za kawiarnia, w której nie ma nawet słomki?
- Kendall…- podeszłam do niego. Rozejrzałam się wokół patrząc ile ludzi się na nas patrzy.- Uspokój się, nie rób afery o głupie słomki.
- Moja wina, że tu niczego nie ma?
- Gdyby pan pozwolił mi dokończyć, powiedziałabym, że przyniosę słomki zza zaplecza.- wtrąciła Amber.
- A teraz mnie będzie pani pouczać. Powinna pani mieć wszystko przygotowane. Kompletna dezorganizacja!- chyba miał w dupie to, że znów przynosi mi wstyd. Odwróciłam się plecami od stolików z klientami.
- Kendall!- klepnęłam  go w ramię.- Albo się ogarniesz albo wracam do domu.- dopiero teraz się uspokoił.- Przepraszam za niego.- zwróciłam się do Amber.
- Nic się nie stało.- odeszła na chwilę na zaplecze. Wróciła z kubkiem pełnym różnokolorowych słomek. Wzięła dwie i wbiła je w wieczka od kubków.
- Ja je wezmę.- zadeklarowałam się.- Dziękuję. Szturchnęłam go łokciem i spojrzałam groźnie.
- Przepraszam panią. Nie powinienem.- odpowiedział ze skruchą.
- Nie ma problemu. Życzę smacznego.- uśmiechnęła się. Kiwnął głową zdezorientowany. Wyszliśmy z kawiarni w stronę parku.
- Możesz sobie dopisać kolejne miejsce do twojej listy.- wcisnęłam mu kubek do ręki.- I ciebie ktoś wziął jako nauczyciela? Nie powinieneś nim być jeśli się tak zachowujesz!
- Nie zachowuje się tak w szkole.
- No to od dzisiaj całe miasto jest twoją szkołą. Jeszcze raz sprawisz, że przez ciebie będę czuć się zażenowana oraz zawstydzona to nie ręczę za siebie.- siorbnęłam kawy. Poczułam w ustach ten wyrazisty smak, skrzywiłam się i wyplułam na trawę. Wytarłam język o rękaw.
- Co jest?- spytał zdziwiony.
- Raczej co to jest? Pij!- podstawiłam mu kubek pod nos. Wziął łyka zdezorientowany.
- Ups. Pomyliłaś kubki. Ten z orzechową był dla mnie.- uśmiechnął się niewinnie.
- Nie ma nic do śmiechu! Mogłeś zrobić mi tym krzywdę! Jestem uczulona!- wrzeszczałam na niego na środku alejki. Zrzedła mu mina.
- Przepraszam. Strasznie cię przepraszam.- powiedział ze skruchą. Złapał mnie za rękę. Jego zachowanie zmieniło się diametralnie. Spoważniał, bał się…- Proszę, nie bądź na mnie zła za te pomyłkę, proszę!- ścisnął mnie mocniej.- Nie chce po raz kolejny popełnić tego błędu.- przytulił mnie mocno. Tak mnie zaskoczył, że na chwilę zapomniałam o gniewie.- Wybacz mi, proszę. Nie zostawiaj mnie…- uklęknął na kolano.- To się już więcej nie powtórzy. Nie narażę cię na taka krzywdę.
- Ja…- zatkało mnie. Nie wiem co on odstawiał, ale serio mocno się tym przejął. Byłam na niego zła, ale po tym co odstawił to czułam się skołowana. Nie wiedziałam co myśleć.- No dobrze.- odparłam.- Wybaczam.
- Tak się cieszę!- ucałował mnie w oba policzki.- Nie darowałbym sobie gdybym znosił to drugi raz.- założył mi kosmyk włosów za ucho.- Już kiedyś zrobiłem coś podobnego. Nie chcę tego powtarzać.
- Już dobrze. Na szczęście zorientowałam się.
- Nina…
- Co?- przestraszyłam się.
- Tamta dziewczyna. Nazywa się Nina Simons i przeze mnie mogła zginąć. To był tylko i wyłącznie mój głupi pomysł. Wciągnąłem w to niepotrzebnie moich przyjaciół. Nie zapomnę tego nigdy.- stałam tak przez chwilę. Informacje dochodziły do mnie z mały opóźnieniem. Czyli to wszystko jego wina. On to zapoczątkował. On wpadł na ten pomysł… Nie wiedziałam co zrobić.
- Kendall, ja chyba pójdę do domu. Źle się czuję.
- Odprowadzę cię.- zaproponował.
- Nie chcę się przejść. Sama. Proszę…- ostanie słowo wyszeptałam. Kendall kiwnął głową i pozwolił mi iść. Wracałam do domu myśląc o tym co było kiedyś. Wyrzuciłam swoją kawę do kosza, nie miałam na nią ochoty. Szłam przed siebie. Czułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza…





------------------------------------------------------------------------------------------------------------

B: Na początek chcę Wam bardzo podziękować za komentarze. Tylu jeszcze nie było. Dzisiaj obchodzimy dekadę. Opracowałyśmy plan i rozmieściłyśmy wszystko. Rozdziałów w sumie będzie 20. Czyli połowa już za nami. Mam nadzieję, że wam się podobał :)

M: A wszystko zaczęło się od Twojego snu i tak powstał blog. Wiem, że pewnie pomyślicie, że 20 to mało. Jednak jakby patrzeć na to ze stony, że rozbiła swój sen na tyle części, to serio jest dość sporo ;) Też jestem ciekawa komentarzy :)



8 komentarzy:

  1. Ma samym początku dałyście do zrozumienia, że to sezonowiec, więc nie powinno być zdziwu. A skoro to już połowa to opo nabierze szybszego tempa. Nina/Diana podmieniła test. Kendzio obleje uuu. A jaką akcję z tymi słomkami zrobił. Wstyd z nim wyjść gdziekolwiek. A potem jak się okazało, że to co wydarzyło się w liceum było wyłącznym pomysłem Kenda to szok. Co zrobi z resztą chłopaków? Zdecydowanie jeden z lepszych rozdziałów :)
    Ps Dziex za cynk ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tylko 12, ale skoro jest 1 raz na tydzień to dam radę :) BOIEM SIEM!!! Co ona im zrobi.... Cholera... Kendall chyba oberwie najmocniej, ale reszta też się przyczyniła...
    Super rozdział (oby był jednym z najczęstszych), haha 3 pierwsze z K3, dziwnie by było... Szkoda, że z Loggiem jest 4, ale Carlos i James w ogóle nie są na podium...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zamiast 12 powinna być inna liczba :) No właśnie to by było dziwne jakby tak Kend na podium. A James? To dziwne dopiero. Ale czasem jest tak, że w jednym rozdziale jest o dwóch chłopakach..

      Usuń
    2. Tak zamiast 12 powinno być 20... Rozkojarzona jestem :D
      Nawet nie wiesz jak super mieć taki dotykowy enter, naprawdę... Wystarczy jeszcze wściec się na kolegę parę razy i wszystkie guziki po urywam... Mimo, iż wiem jak to się rozwinie jestem ciekawa końca, choć zazwyczaj na blogach znamy koniec, ale ciekawi nas środek. <------ Takie tam rozkminy i zagadki świata.
      Dobra, a podium ma być każdy po kolei!!!

      Usuń
    3. Dobra, a na* podium ma być każdy po kolei!!! Co się ze mną dzieje?!

      Usuń
  3. Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Obyś chciała pisać więcej, z chęcią będę czytała :). Naprawdę piszesz świetnie, podobają mi się Twoje rozdziały. Przeczytam bloga od początku chyba ;D. Kendall, jest straszne wybuchowy.. Kino, pizzeria i teraz na dodatek kawiarnia, oj. Nie długo to do spożywczaka zabronią mu wchodzić ;d. Nie bardzo wiedziałam co się kryję pod słowem łza, lecz się wyjaśniło. Rozdział świetny, czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łza w tytule mnie zaintrygowała. Rozdział wspaniały. Kendall obleje.... Uuuuuuu.... Ale bd zły... Ciekawe, czy dostanie formularz z powrotem. Jeśli tak, to pewnie pokapuje się, że to nie jego odpowiedzi. Ale nam się Nina przestraszyła, na wieść, że Logan przyjdzie. Nie dziwię się. Ważne, że jakoś wybrnęła. Kurde, boję się teraz reakcji Kendalla, on jest zdecydowanie zbyt nerwowy.
    Ale się przejął, jak dał Ninie orzechową kawę... Uła. Biedny. Na prawdę mu na niej zależy i na prawdę żałuje tego, co działo się w liceum.
    Ja nadal mam wrażenie, że to Nina najgorzej przeżyje to wszystko. Ją to będzie najbardziej bolało, ale i Kendallowi łatwo nie bd, zwłaszcza, że przeżył juz coś podobnego.
    Szkoda, że taki króciutki ten blog, ale tak jak Marla jestem pod wrażeniem, że udało Ci się tak rozwinąć swój sen. Mało tego, że go rozwinęłaś, świetnie Ci to poszło i na prawdę przyjemnie się czyta twoje rozdziały. Będzie mi tego brakować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Puszczam info. kolejny rozdział w poniedziałek :)

    OdpowiedzUsuń