czwartek, 23 października 2014

13. Nie ma to jak goście

Emma miała rację. Dobrze zrobiło mi się oderwanie się od tego wszystkiego. Zapomniałam o tym co od dwóch tygodni mnie męczy. Nie myślałam o pokrzywdzonym przeze mnie Carlosie przy pomocy kota oraz tego, że zmarnowałam jego szansę na biznes. Wyszło z mojej pamięci to, co wyznał mi Kendall. Głównie to, że to wszystko jego zasługa. Zapomniałam o biednym Loganie, który musi schudnąć, ale nie schudnie. Sen z Jamesem też nie chodził mi wtedy po głowie. I za to im dziękuję. Za te trzy godziny, w których mogłam się odprężyć. Jednak było minęło. Jutro zaczyna się trzeci tydzień tego koszmaru. Zastanawiam się nadal jak dokładniej to wszystko skończyć. Nie chciałam poświęcać na tę akcję więcej niż miesiąc. Wielkimi krokami zbliżał się czerwiec. Coś czuję, że znienawidzą ten miesiąc. Po pracy wróciłam do domu. Chciałam wziąć szybki prysznic, zjeść i wybrać się do Jamesa, lecz coś, a raczej ktoś pokrzyżował moje plany. Niezapowiedzianą wizytę złożył mi najgorszy z nich wszystkich, Kendall Schmidt. Nie widzieliśmy się i nie kontaktowaliśmy od tamtego wypadku z kawą. Już w drzwiach wyglądał na smutnego i przybitego. Coś go dręczyło. Być może nie tylko to o co mi chodziło.
- Wpadłem, bo… sam nie wiem.- pozwolił sobie usiąść na kanapie. Zgarbił się i zamilkł.
- Coś się stało?- spytałam dosiadając się.
- Może ty mi powiedz czy coś się stało. Czuję, że w ostatnim czasie jak się widzieliśmy, odsunęłaś się ode mnie. Wziąłem się w końcu za siebie i przyszedłem osobiście cię zapytać czy nadal jesteś na mnie zła.
- Oj, Kendall. Ja już dawno o tym zapomniałam.- skłamałam.- Ostatnio mam dużo na głowie. Ale już wkrótce znajdę dla ciebie czas, obiecuję.
- To fajnie.- odpowiedział bez entuzjazmu.
- Wyczuwam, że nie tylko to zaśmieca ci głowę.- Pamiętasz test, który wypełniałem? Dostałem już informację zwrotną…
- Dość szybko. I jak poszło?- zaraz się pewnie przekonam.
- No właśnie słabo. Miałem siedemdziesiąt jeden procent. Liczyłem na minimum dziewięćdziesiąt. Miałem pewność, że zrobiłem go dobrze. Byłem pewien swojego…- złapał się za głowę.- Jestem taki beznadziejny.
- Nie jesteś. Test nie odzwierciedli tego jaki jesteś wyjątkowy. Ja wiem, że jesteś inteligentny. Każdemu się zdarza. Pewnie miałeś zły dzień. Następnym razem pójdzie ci lepiej.- pocieszałam go jak najbardziej przekonywująco się da.
- No to poczekam rok.- burknął.- Dyrektor już wie jak mi poszło. Nie może przedłużyć mi umowy bez tego głupiego papierka. Najwyraźniej od września nie będę już uczył… I co ja zrobię przez ten czas?
- Znajdziesz coś, na pewno. Chodź.- przytuliłam go. Uśmiechnęłam się triumfalnie za jego plecami. Udało się! Pogrzebałam Kendalla! Miałam ochotę zatańczyć swój taniec szczęścia.



Masz za swoje! To i tak mała cena za to co mi zrobiłeś, ale to jeszcze nie koniec. Jeśli myślisz, że to jest złe, więc to będzie gorsze.
- Ale nie będzie to zawód nauczyciela.- jego głowa opadła bezwiednie na oparcie.- I przyszedłem do ciebie żeby się żalić. Przepraszam cię, Diano.
- Nic nie szkodzi.- pogładziłam go po blond włosach.- czasem dobrze jest się komuś pożalić. Może poczujesz się lepiej.
- Tak.- podniósł się.- Czuję się trochę lepiej. A wiesz czemu?- zaprzeczyłam.- Bo ty tu jesteś. Tutaj ze mną.- złapał mnie za rękę.- Dziękuję, że jesteś ze mną.- złożył subtelny pocałunek na moich ustach. Spojrzał mi się głęboko w oczy tymi zielonymi tęczówkami i uśmiechnął się ciepło.- I nic więcej się nie liczy…
- To urocze- odwzajemniłam uśmiech. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Bałam się, że to może Carlos, Logan albo James. Kiedy wyjrzałam przez wizjer, odetchnęłam z ulgą. To tylko Amber. Tylko co ona robi tutaj o tej porze? Otworzyłam delikatnie drzwi.
- Hej. Przepraszam za najście, ale chciałam…- urwała, bo pewnie zobaczyła Kendalla siedzącego w salonie tyłem do niej.- Sorry!- szepnęła.
- Już za późno. Usłyszał cię. Już zostań.- powiedziałam również szeptem.- To co tam Amber?- zapytałam już głośniej jak gdyby nic.
- Chciałam odzyskać swój sweter. Mogę?- spytała.- Wejdź.- zaprosiłam ją do środka. Chłopak odwrócił głowę i uniósł brwi.
- Kendall, pewnie kojarzysz Amber.
- Witam.- przywitała się śląc mu skrępowany uśmiech. Podali sobie dłonie.
- Amber.
- Kendall.- patrzył na nią z dziwnym zaciekawieniem. Potem wzrok przeniósł na mnie.- Nie wiedziałem, że się znacie. Jeśli dobrze kojarzę to w kawiarni rozmawiałyście tak jakbyście się nie znały. Byłyście na "Pani" chyba…- odpowiedział zdezorientowany. Ups! Wpadka! Zapomniało mi się o tym. Sama też nie wiedziałam, że zwróci na to uwagę. Amber też nie wiedziała co powiedzieć, ale wyglądała jakby przygotowała już jakiś plan.
- Bo widzisz…- zaczęła.- Nie wiem czy zauważyłeś mój szef krążył w okolicy i lubi mi się przyglądać. Nie chciałam żeby wyszło, że się spoufalam czy coś.
- Aha.- kiwnął.- No dobrze. Jednak gdybym wiedział, że się znacie to może bym tak wtedy nie naskoczył na ciebie.
- Zdarza się. Klient nasz pan.
- Nie pracujesz?- spytałam ją.
- Mam wolne do piętnastej. Koleżanka wróciła do pracy. Ma mnie kto zastąpić. To dasz mi ten sweter?
- A no tak!- przypomniałam sobie. Już miałam się kierować w stronę sypialni kiedy ktoś znów zapukał do drzwi. Teraz to była już serio zirytowana. Spojrzałam przez wizjer i zmiękły mi nogi. Logan?! Serio? Teraz?! Musiałam im wszystkim mówić, że tu mieszkam?
- Kto to?- spytał Kendall.- Nie otworzysz?
- To sąsiad. Wyjdę na chwilę zobaczyć o co mu chodzi, a wy zostańcie.- spojrzałam na Amber z przerażeniem. Powiedziałam bezgłośne Logan. Wybałuszyła oczy i kiwnęła głową.

Umiejętnie wyszłam z domu na korytarz blokowiska gdzie czekał brunet. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, a w dłoni trzymał różowego tulipana. Oparłam się o ścianę, bo myślałam, że zaraz padnę na ziemię. Za dużo się działo.
- Hej. Po co przyszedłeś?
- Dopiero co się zjawiłem, a już mnie poganiasz?- spytał żartobliwie.
- Nie. Przecież wiesz, że to nie tak.- bardzo dokładnie tak.
- O! I pierwszy raz widzę cię bez okularów.- nosz kurcze! Zapomniałam o tych pierdolonych okularach. Teraz będę musiała udawać ślepaczkę.
- Ponieważ ucięłam sobie drzemkę i nie zdążyłam ich założyć. Słabo cię widzę…- zmrużyłam oczy.
- Pomyślałem, że dam ci tulipana jako podziękowanie za to co dla mnie robisz.- wręczył mi go.
- Logan, kochanie. Przecież wiesz, że nie musisz mi niczego dawać. Nie trzeba było.
- Oj trzeba. Nie przeszkodziłem ci w niczym?
- W sumie…- spojrzałam wymijająco.- Wpuściłabym cię, ale moje lokatorki w salonie…yyy- co by tu wymyśleć.-… jedna drugą masuje. I tak na zmianę. Są w samych ręcznikach. A nie chciałabym żebyś na nie patrzył, bo poczułabym się zazdrosna.- przejechałam palcem po jego torsie.
- Rozumiem.- uśmiechnął się.- I nie musisz być zazdrosna. Moje oczy zawsze będą podziwiać tylko ciebie.
- Wiesz co? Idź do naszej kawiarni. Spotkamy się tam za pół godziny. Tylko się ogarnę.
- No dobrze. To będę czekał na ciebie na miejscu. Do zobaczenia.
- Tak, pa!- poczekałam chwilę aż zejdzie po schodach. Nie chciał windą. Jakby myślał, że trochę ruchu pomoże mu spalić trochę tłuszczyku. Wróciłam do środka.- Już jestem.
- I jak tam sąsiad?- spytał.
- A tam. Chciał mnie zaprosić na osiedlowe spotkanie. Musiałam wymyślić mu jakąś wymówkę, bo nie chce mi się tam iść.
- No dobra.- Amber podniosła się.- Ja będę się już zbierać.
- Sweter!- pobiegłam po niego. Po chwili podałam jej go.
- Miło było poznać.- powiedział Kendall. Blondynka uśmiechnęła się i pożegnała. Zostaliśmy sami. Teraz zastanawiałam się jak wykurzyć go z domu. Przyszedł do niego sms. Gdy go przeczytał, spojrzał na mnie i powstał.- Ja też będę się zbierał.
- Och, szkoda.- udałam, że się smucę, a tak naprawdę cieszyłam się w duchu.- Porozmawiamy jutro.- ucałował mnie w czoło, a następnie wyszedł. Po tym wszystkim walnęłam się na kanapę lądując twarzą w poduszkę. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam… Byłam tak zmęczona, że odpoczywałam w tak niewygodnej dla mnie pozycji. Potrzebowałam snu. Takiego dłuższego niż zwykłego ośmiogodzinnego. Jeszcze niedawno myślałam, że jestem wypoczęta, ale to była chyba iluzja. Chciałam dzisiaj się po prostu spotkać z Jamesem, choć już nawet nie pamiętam po co, a na głowę zwalił mi się Kendall i Logan. Logan… Właśnie! Logan! Zapomniałam o nim! Szybko podniosłam się z kanapy, spojrzałam na wyświetlacz komórki. Za minutę się spóźnię! Miałam już do niego zadzwonić, ale o dziwo zadzwoniła do mnie Amber.

Ja: Amber, nie teraz. Spieszę się.
Amber: Niech zgadnę. Jesteś umówiona z Loganem w kawiarni?- chyba czytała mi w myślach.
Ja: Dokładnie.
Amber: No to muszę ci powiedzieć, że dosiadł się do niego Carlos.
Ja: No coś ty! Skąd on się tam wziął?
Amber: Kiedy weszłam do kawiarni, zauważyłam siedzącego Logana. Po chwili przyszedł Carlos. Spytał się mnie czy może jesteś w pracy dziś. Odpowiedziałam, że dziś nie pracujesz, a on zobaczył Logana i się dosiadł.
Ja: Dzięki za info. Pa.- rozłączyłam się, aby skontaktować z Loganem.

Ja: Hej, kochanie.
Logan: No właśnie czekam na ciebie. Kiedy będziesz?-spytał.
Ja: No właśnie tu jest problem. Przepraszam, ale nie przyjdę. Strasznie rozbolał mnie brzuch. Nie mogę się podnieść. Koleżanka przygotowuje mi jakąś herbatę.
Logan: Oj, moje biedactwo. No trudno. A myślałem, że poznasz Carlosa. Spotkaliśmy się przypadkiem.
Ja: No wielka szkoda. Może innym razem. Pozdrów go.
Logan: No to trzymaj się, słońce.
Ja: Pa, słodki.- rozłączyłam się. Błe! Pa, słodki? Mój Boże… co ja mówię? Rzuciłam telefonem o fotel, a on odbił się i zleciał na podłogę. Ale nawet nie miałam sił go podnieść. Walnęłam się znów na kanapę twarzą do poduszki. Ktoś znów się dobijał do mojego telefonu. Czułam jak sygnał dzwoni mi w głowię. Zignorowałam go i zasnęłam…




------------------------------------------------------------------------------------------------------------

B: No i udało mi się wyrobić do czwartku. Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. Napiszcie czy wam się podobało :)

M: Obecnie jestem na wykładzie. Nie mam jak sprawdzić czy jest te białe tło. Trzymam kciuki żeby nie huehue :) W następnym rozdziale jestem pewna, że tytuł nic nie zdradzi i nie zgadniecie co kryje się za tą nazwą. Zobaczycie :)

4 komentarze:

  1. Ha! Ten gif jest mocny :) Rzeczywiście nie ma to jak goście. Najpierw Kendall, potem Amber i jeszcze Logan. Można się natrudzić, tym bardziej mając Kenda i Logana razem w pobliżu. Zero białego tła :) Huehue. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać aż chłopaki poznają prawdę, ale nie chcę aby blog kończył swoją działalność. Mam mieszane uczucia :d. Świetnie udało jej się spławić Logana, nie myślałam że tak dobrze gra :). Rozdział świetny. Marla nie martw się, białego tła nie ma ;D. Pozdrawiam i czekam na następny :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera! Komentarz mi się usunął! Pisze jeszcze raz...
    Brawa za brak białego tła ;) dziś było gorąco. Najpierw Kendall i Logan potem Logan i Carlos. Ajajaj... Dobrze ze jakoś wybrnela pani wieloimienna. Zaczynam myśleć ze ma wyrzuty sumienia. Uuuuu... To ja może zgubic... W następnym rozdziale bd spotkanie z Jamesem jak mniemam. Ciekawe czy ten sen miał jakieś znaczenie... Doszły mnie słuchy ze zastanawiacie się nad zakończeniem. End nie może być happy! Świetny rozdział. Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak białego tła... Nice :)
    James, Kendall, Logan, Kendall, Logan, Carlos!!! Oszaleję!! Błagam nie rób happy endu, są przereklamowane, a jednak słodkie... ^^ Cóż, czasem przyda się "bad" end? Nie mam już co pisać, bo inni napisali i mi tak smutno z tego powodu...
    Cóż, super rozdział, mam nadzieję, że za tydzień równie będzie ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń