sobota, 30 sierpnia 2014

4. Figi

Nadszedł czas na sobotę, mój ulubiony dzień tygodnia. Myślałam, że po randce z Loganem będę miała koszmary, ale dawno nie spało mi się tak dobrze. Gdy wstałam, przeciągnęłam się leniwie. Spojrzałam na zegarek. Zaskakuje mnie godzina, o której wstałam. Siódma pięćdziesiąt cztery i to tak samo z siebie. Emma jeszcze spała. Postanowiłam zrobić coś dobrego na śniadanie. Wzięła mnie ochota na gotowanie. Przeszłam do kuchni. Wystarczyło pół godziny i spięcie tyłka, a przepyszna jajecznica z bekonem i szczypiorkiem wraz z pysznymi chrupkimi tostami z serem oraz ziołami zapiekanych w piekarniku… Aż powietrza brak by powiedzieć to jednym tchem.
- A co to tak ładnie pachnie?- do stołu zasiadła moja lokatorka w różowej pidżamie i wielkich białych bamboszach na stopach. Zawsze śmiałam się z tych kapci.- No przestań już. Wyglądam w nich pięknie.- wystawiła mi język.
- Przesłooodko. Bon apetit.- podałam jej śniadanie na talerzu.
- Hmm, pyszne.- powiedziała gdy wzięła kęsa.- No mega.
- Dlatego gdy się ogarnę, przygotuję coś specjalnego. Nie wiem czy wiesz, ale piekę znakomite ciasto z figami.
- Nigdy nie jadłam fig.- oznajmiła mi.
- Dziewczyno! Nie wiesz co tracisz!- spojrzałam się na nią jak na osobę nie z tego wieku.
- No może i nie…- przyjrzała mi się.- A na kogo dziś polujesz?
- Chciałam Kendalla, ale on jest nauczycielem, a dziś sobota. Nie wiem gdzie bym go znalazła. Carlosa tym bardziej.
- Ma przecież podobno jakiś sklepik z elektroniką i serwisem.- przypomniała.
- Ale nie ma go tam w weekendy. W te dni pracuje w domu, a nie wiem gdzie mieszka. A zresztą jutro spotykam się z Jamesem.

Po pysznym śniadaniu ogarnęłam się i pospacerowałam po mieście. Musiałam lepiej poznać to miasto. Emma dała mi kilka wskazówek jak dojść na targ gdzie sprzedają najlepsze w mieście produkty. Same zdrowe, świeże owoce i warzywa. Gdy doszłam do samego centrum, już zauważyłam, że nie będę umiała tam nie trafić. Wielkie sznury straganów ciągnęły się po całej ulicy, a przez nie przechodziły tłumy ludzi ze swoimi właśnie zakupionymi nabytkami. Musiały cieszyć się dobrym wzięciem, ponieważ ledwo można było wcisnąć tam głowę. Rzeczy znikały sprzed oczu. Tyle pysznych owoców… wszystko normalnie pożerałam wzrokiem. Przy prawie każdym stoisku pytałam się o figi. Ludzie odpowiadali mi, że już wyszły. Mogłam przyjść tu wcześniej. Skręciłam w trochę mniej zaludnioną alejkę. Mogłam już normalnie się poruszać. Po drodze zakupiłam ananasa. Kusił mnie swym wyglądem. I kiedy straciłam już kompletną nadzieję, zauważyłam figi. Ostatni mały koszyk dojrzałych owoców. Szybkim krokiem podeszłam do stoiska nie spuszczając z oczu koszyka. Gdy położyłam na nich rękę, w tym samym momencie ktoś zrobił to samo. Nasze ręce się zetknęły, więc zabraliśmy je.
- Ja kupuję te figi.- powiedział mężczyzna. Gdy podniosłam głowę ( miałam zaledwie metr siedemdziesiąt, a on jakieś ponad metr osiemdziesiąt ), opadła mi kopara. Sam Kendall Schmidt. Z tej całej bandy właśnie on był najgorszy. Wykazywał się najbardziej kreatywnymi pomysłami żeby mi dokuczyć. Aż we mnie zawrzało.
- Przepraszam, ale pierwsza je zauważyłam.- nie podaruje mu tego.
- Nie obchodzi mnie, że pani je pierwsza zauważyła. Ja pierwszy je dotknąłem.- ściągnął swoje gęste brwi jednak gdy mi się przyjrzał, wyraz jego twarzy troszkę złagodniał.
- O nieeee.- pokręciłam głową. Musiałam mieć te figi.- Dotknęliśmy je jednocześnie, a pan jest mężczyzną i powinien mi ustąpić.- kobieta zza lady miała z nas niezłą bekę.
- Z całym szacunkiem dla pani i wszystkich kobiet na świecie. Jak najbardziej, ale nie tym razem.- uparty był jak osioł.- Ponadto pierwszy oznajmiłem, że kupuję kiedy pani była cicho zastanawiając się nad niewiadomo czym.- wzruszył ramionami.
- Wie pan o czym myślałam?- założyłam ręce.- Myślałam o tym kto mógłby być taki chamski i gwizdnąć mi figi sprzed nosa!- patrzyłam mu prosto w te zielone ślepia. Po chwili jednak dotarło do mnie, że może bez sensu z nim o to wojuję i jeszcze zrobię tak żeby wyjść z tego dobrze. Przecież zależało mi żeby się z nim spotkać, a nie kłócić na straganie. Uspokoiłam się, a on wciąż patrzył się na mnie, ale teraz z ciekawością.- Ale jak pan chce. Proszę, droga wolna. Niech je pan kupuje. Ja tylko chciałam zrobić ciasto z figami…- odwróciłam się na pięcie i powoli odeszłam.

Zaraz sprawdzę czy dobrze zrobiłam, a on połknął haczyk. Liczę na to, że zatrzyma  mnie i odda mi te owoce. Robiłam małe kroki w wolnej częstotliwości. Jakoś nie zbierało na to żeby mój plan wypalił. Z ciekawości odwróciłam głowę, aby zobaczyć jak wygląda sytuacja. Nie było go już przy stoiku. Nie było już tej cholernej drewnianej skrzyneczki. Byłam rozczarowana. Obróciłam głowę z powrotem i podskoczyłam w miejscu ze strachu. Jakby znikąd wziął się Kendall. Trzymał zapakowane już figi...
- Czy jestem aż taki straszny?- spytał żartobliwie.



- Przepraszam za to jak postąpiłem.
- Jakoś się bez nich obejdę.- machnęłam ręką.
- Potrzebowałem je na ciasto figowe.- gdy to usłyszałam, uniosłam brwi.- A kiedy mi pani powiedziała, że też ma taki zamiar, pomyślałem, że może zaproszę panią do siebie żebyśmy mogli razem zjeść to ciasto.- Wow. Dobra, mój pomysł może nie wypalił, ale to jeszcze lepiej się nawet stało.
- Jestem mile zaskoczona.
- Może wyszedłem na totalnego buraka, ale nie jestem taki.
- Nie AŻ taki.- zażartowałam.- Jestem Diana.
 - Kendall. Więc zapraszam do siebie w ramach rekompensaty.

Opuściliśmy stragany. Okazało się, że jego mieszkanie jest pięć minut stąd. Mieszkał blisko centrum w wysokim wieżowcu na dziewiątym piętrze pod numerem pięćdziesiąt sześć. Przed drzwiami, postawił zakupy na podłodze, aby wyjąć klucze. Kiedy otworzył mi drzwi, ukazało się przede mną niezbyt przestrzenne mieszkanko, ale nawet fajnie udekorowane. Blondyn przeszedł do kuchni z torbami zakupów.
- Nie boisz się zapraszać do domu obcej dziewczyny?- spytałam.
- Życie bez ryzyka jest pozbawione uroku.- uśmiechnął się.- A tak serio to nie uważam żeby zaproszona kobieta zrobiła mi krzywdę, zabiła i poćwiartowała moje ciało chowając je potem do wora.- to wcale nie jest taki zły pomysł.
- Mogę być złodziejką.- powiedziałam rozglądając się po półce, na której stało mnóstwo zdjęć z  jego kumplami.
- Wątpię. Chcesz coś do picia?- spytał.
- Wody z lodem. Straszny upał.
- Tak to już bywa w Los Angeles.- podał mi po chwili szklankę z wodą, w której płwały dwie kostki lodu. Wypiłam połowę duszkiem. Przyjrzałam się kartce urodzinowej Dla najlepszego nauczyciela od I „c”.-
- Więc jesteś nauczycielem.- stwierdziłam. Wiedziałam to, ale może mi opowie coś więcej.
- Dopiero zaczynam. Już drugi miesiąc uczę, a uczniowie jak widać mnie zaakceptowali, choć z gimnazjalną młodzieżą to nie jest tak łatwo czasem poskromić.
- Gimbaza. Kto ją ogarnie?- zaśmiałam się.
- A ty gdzie pracujesz?
- Jestem asystentką szefa wielkiej firmy.- wolałam wiele nie zdradzać o swojej pracy, więc zmieniłam temat.- Mogę pomóc ci przy tym cieście?
- Ja cię zaprosiłem. Jesteś moim gościem…
- Oj daj spokój. Myślisz, że będę tu czekać siedząc na sofie aż zrobisz ciasto żeby mnie potem poczęstować? Zróbmy to razem, będzie szybciej.- Kendall zgodził się. Podzieliliśmy się obowiązkami i razem udało nam się zrobić to o wiele szybciej i sprawniej. Włożył je do pieca, a my mogliśmy kontynuować rozmowę na spokojnie. Gdy oparłam się wygodnie, zauważyłam, że coś leży pod stołem. Chyba zorientował się, że patrzę się w tamtą stronę, więc schylił się po to. trzymał w ręce ramkę ze zdjęciem jego z pewną blondynką. Szybko je schował do najniższej szuflady.- Kto to był na tym zdjęciu?- spytałam.
- Moja kuzynka.- odpowiedział krótko. Widziałam jak jego uśmiech rozpływa się aż w końcu zniknął.
- Z każdą kuzynką się tak tulisz i całujesz?
- A więc widziałaś…- westchnął.- To moja była. Ma na imię Rosalie. To skończona historia.
- Mogę wiedzieć o co poszło?- na te słowa uniósł głowę i przyjrzał mi się.
- Oszukiwała mnie. Oszukiwała od początku naszej znajomości. Prowadziła podwójne życie. Miała drugiego chłopaka. Nie chce się rozwijać na ten temat. Mam uraz do takich zakłamanych osób jak one. Nikt mnie tak bardzo nie skrzywdził. Zerwałem z nią dwa tygodnie temu.
- Przykro mi.- ten już wie jak to jest poczuć krzywdę na własnej skórze, a teraz ja robię mu prawie to samo. Spotęguje to u niego więc podwójnie…
- O czym myślisz?
- A o niczym. Takie tam.- odpowiedziałam.
- Wiesz co?- zaczął.- Tam na straganie gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, kiedy się tak tobie przypatrzyłem… miałem wrażenie, że skądś cię znam. Tylko nie wiem skąd.
- To dziwne.- czułam jak robi mi się gorąco.- Przecież się nie znamy.
- No właśnie. Ludzie czasem mają dziwne odczucia.- uśmiechnął się. Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut, a później Kendall wyciągnął ciasto z piekarnika. Kiedy troszkę ostygło, wzięliśmy się za jego konsumpcję. Miałam ten dzień spędzić w domu, a teraz jestem w  jego mieszkaniu. A wszystko zaczęło się od fig…





_____________________________________________________________________________________________

B: Mam nadzieję, że rozdział może być. A jednak nadeszła kolej na Kendalla. Proszę o cierpliwość. Akcja rozkręci się gdy Nina pozna ich wszystkich. Byłoby fajnie gdybyście dali mi jakiś znak w postaci komentarza. Pewnie i tak większość to zignoruje. Mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem też wyrobię się do weekendu ;)

M: Ja jestem jakaś zboczona. Czytając tytuł pomyślsłam o majtkach. Proszę, niech ktoś napisze, że też. Nie chce być sama :) Miałam udostępnić posta rano, ale musiałam swoje odespać :P

4 komentarze:

  1. O Boże. Ta akcja z figami... był burakiem. Niech nie kłamie. Jak się wykłócał. No masakra :) Gdyby nie to, że Nina musiała się do niego zbliżyć to pewnie od razu by mu zasadziła. Burak Kendall :D
    Czekam na odstrzał czwartego łebka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Marlik nie jesteś jedyna. Ja tez pomyślałem o majtkach ;D Zboki z nas ;p
    Uuu Kendall oberwał juz e podobny sposób... Pewnie gdy poNq prawdę, przeżyje to najgorzej. Ha ha! Bd bolało ;D Super rozdział. Gdybym był na miejscu tej sprzedawczyni na strącanie tez mialbym niezły ubaw. Czytając ten rozdział, zgłodniałem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak myślałam, że uchronisz mnie przed tą samotnością ;) Wiedziałam, że w tobie jest nadzieja. My zboczeńcy. Ja też głodna byłam ;*

      Usuń
  3. Na początku myślałam o jednym, a później wyszło coś innego ;). Tytuł 'Figi' wyprowadził mnie z równowagi.. :d.
    Myślałam o bieliźnie, a nie o owocach :). Kłótnia na targu niesamowita. Oj Kendall, Kendall.. Nie wiedziałam że tak da
    się nabrać.. Rozdział zaskakujący, czekam na następny ;3.

    OdpowiedzUsuń